W Sylwester była słoneczna pogoda, więc poszliśmy do lasu. Maks ma zakaz chodzenia i stawania, więc zwiedza świat na wózku. To zdecydowanie gorszy punkt widzenia niż z własnych nóg, ale jeśli choroba Perthesa wybrała twoje kości … nie masz wyboru. Oczywiście Maks buntuje się, bo stan ostry minął pół roku temu, więc dlaczego zabrania mu się korzystać z jego nóg i pozbawia się go przyjemności i radości chodzenia???
Trochę zimniej niż zwykle, ale przyjemnie. Niewidzialna ręka działa… Co tu widać? deski , deski a pomiędzy nimi chyba szopka… No właśnie – to jest szopka w Lesie Bielańskim, ale z wózka jej nie widać. Trębacz gra kolędy i Maksia ulubioną- hej maluśki , maluśki , maluśki… Tu gra… Osiołka Frańciszka też nie widać zza płotu… Weszliśmy do kościoła. Maks posiedział w ławce w kruchcie, próbowaliśmy się pomodlić… Owiedziliśmy karuzelę… Maks przywitał się z misiem… Na koniec podsumowaliśmy rok 2008 przed kapliczką Matki Bożej.