Spacer po parku

Dziś było słonecznie i wybraliśmy się do Parku Lindego. wzięłam orzechy, żeby poczęstować wiewiórki. Na początku w ogóle się nie pokazywały, gdyż słychać było piły spalinowe. Robotnicy leśni wycinali zbędne gałęzie. Najpierw nieśmiało…Maks rzucał wiewiórkom orzechy, bez względu na to, czy jakaś była w zasięgu wzroku czy nie… Słoneczko wyszło zza chmury i wiewiórki zeszły z drzew… Stawały słupka i czekały na orzechy… Ganiały się wokół wózka, albo dookoła drzew. Maks był zafascynowany ich ciągłym ruchem. Gdy skończyly się orzechy poszliśmy nad strumyk bawić się w misie patysie… Strumyk płynął dziś wartko i szybko unosił wrzucane gałązki, zresztą Maks też tak szybko wrzucał, że nie udało mi się tego uwiecznić… zadowolony, ale ręce schował, bo trochę mu zmarzły. Jeszcze obejrzeliśmy resztki korzeni powalonego drzewa. I tak minęło półtorej godziny…