W niedzielę 31 stcznia przyjachała do nas Asia i Julcia z Jeleniej Góry. Poszliśmy do Kościoła na 11 , a przed wejściem reporter Gazety Stołecznej zrobił nam zdjęcie, które ukazało się w poniedziałek 1 lutego!
Archiwum miesiąca: styczeń 2010
Drugi dzień na zimowisku.
Maksio „padł” wczoraj o 20 i spał do 4 rano. Obudził się i półprzytomnie rozejrzał po łóżku. Pani Kasia go przytuliła i zasnął. Spał aż do 8.30 i został obudzony, gdyż o 9 jest śniadanie. Maks korzysta z sedesu i nie moczy pieluch. Dzisiaj byli na wycieczce w muzeum w Białowieży, gdzie oglądali wypchane zwierzęta, potem na wieży widokowej, na którą wjeżdża się windą, a na końcu w cerkwi. Na obiad Maks zjada mięso, zupy mu nie idą. Maks podszedł do telefonu, odchodząc od zabawy z Kamilem i Stefcią,chwilę opowiadałam mu , o tym co się dowiedziałam jak spędzili dzień, a potem zapodałam buziaczki od mamy cmok, cmok, od taty cmok, cmok, od Gosi…Maks już pobiegł się bawić i oddał telefon Pani Kasi, która śmiejąc się powiedziała – ale ładnie powiedział PA. Ja nie słyszałam – gdyż za głośno cmokałam…
Pierwsze wieści z zimowiska…
Już są po obiedzie. Maks zjadł makaron z rosołu i trochę mięsa z drugiego dania. Są na sali zabaw i jest wesoło. Maks jeszcze nie wie, że zostaje na noc, wszystko jest dla niego nowe. Dostałam Maksa do telefonu i chwilę do niego mówiłam, ale na koniec jak powiedziałam – pa synku, odpowiedział mi – PA. Pani Kasia zadowolona , żeby tak było dalej… Jestem umówiona na telefony o 15, kiedy już wszyscy są po obiedzie, a jeszcze nie za mocno zmęczeni…
Zaczęło się zimowisko Maksika.
O 9 rano Maksio wsiadł do autokaru i pojechał na swoje pierwsze zimowisko z OREW-u. Najbliższy tydzień Maksio spędzi w Białowieży razem z Panią Kasią rehabilitantką oraz kolegami z grupy. OREW organizuje takie wyjazdy już od paru lat. Z grupą Maksa pojechały też starsze dzieci, które kiedyś uczęszczały do tego OREW-u i mimo, że już uczą się w innych ośrodkach, to nadal chętnie wyjeżdżają z terapeutami, których znają od małego. Wszystkie nasz starsze dzieci bardzo przeżywają ten wyjazd Maksa. Tomek rozmawiał w grudniu z psychiatrą, który zajmuje się leczeniem osób upośledzonych, na temat tego wyjazdu Maksa i lekarz powiedział, że bardzo dobrze, że wyjeżdża, gdyż w terapii zespołu Downa bardzo ważne są nowe stymulacje i przełamywanie rutyny. Z jego doświadczeń z osobami dorosłymi wynika, że życie w tym samym schemacie dnia hamuje rozwój.
Niech żyje bal…
Dzisiaj Maksio bawił się na balu u Królowej Mórz. Wystąpił jako płaszczka. Strój musiał mieć zabezpieczenie ( wiązanie przodu z tyłem pomiędzy nogami) przeciw zdejmowaniu, ponieważ wczoraj Maks zdejmował go jednym ruchem ręki. Impreza była wspaniała. Animatorki zabawy – Królowa i Piratka – wymyśliły wiele ciekawych zabaw i nikt się nie mudził. Bal rozpoczął się od szukania klucza do sali balowej. Dzieci musiały go znaleść idąc po śladach stóp przyklejonych do podłogi. Okazało się, że sa dwa takie klucze i oba są potrzebne. Dzieci weszły przez bramę do sali balowej. Taniec z kołami hula-hop. Maksio tańczy w parze z mamą. W przerwie między tańcami dzieci kolorowały swoje rybki, które potem zostały przylepione do patyczków i mogły odgrywać krótkie scenki. Oczywiście był także taniec wirowaniec na chuście, ulubiona zabawa Maksa. Przechodzenie pod sieciami rybackimi, które po każdym przejściu obniżały się tak, że w końcu trzeba było przechodzić na czworakach. Chwila przerwy na poczęstunek na sali balowej. Koledzy Maksa otworzyli piracka skrzynię ze skarbami. Maksowi spodobała się lornetka. Poczuj prawdziwe emocje i pospaceruj w płetwach… A tu morski potwór, który wypluwa motyle… Piratka przekształciła się w rekina i w sieć łapała płaszczkę! Na zakończenie zabawy uczestnicy pomalowali statek, który miał ich zawieść do domu. Maksio malował na żółto… Statek gotowy, można zacząć rejs powrotny. Zabawa była wyśmienita, jak zresztą wszystkie imprezy organizowane przez OREW, do którego uczęszcza Maksio.
Odwiedziny
Ciasto bananowe.
Dzisiaj robiliśmy z Maksem ciasto bananowe. Bardzo szybki i prosty przepis.Wczoraj go sama wypróbowałam i wyszło lepsze niż dziś, gdyż dzisiaj daliśmy za mało mąki! Dojrzałe babany 4-5 szt. trzeba zetrzeć na tarce. Maks dotknął obranego banana i nie chciał go już więcej dotykać, więc banany starałam sama. Do startych bananów dodajemy szklankę cukru, mieszamy – następnie półtora szklanki mąki – mieszamy. Maksio rozmącił żółtko z białkiem … Wlał jajko do ciasta – rozmieszał, potem dodaliśmy stopione masło , łyżeczkę sody i szczyptę soli i dokładnie wymieszaliśmy. Gotowe ciasto wlałam do foremki wysmarowanej masłem i obsypanej mąką. Bananowe ciasto piecze się ponad godzinę w słabo nagrzanym piekarniku. Maksiowi ciasto bardzo posmakowało. Ciasto bananowe jest smaczne i wilgotne. Po upieczeniu ciasta Maks bawił się wilgotnymi kuleczkami, żeby przyzwyczaić się do śliskich rzeczy i żeby następnym razem chciał wziąć do ręki obranego banana. Kolorowe kuleczki trzymam zamknięte w słoju, żeby nie wysychały. Maks lubi patrzeć jak te kuleczki odbijają się i skaczą. Na koniec Maks zdjął skarpetki, więc stopy też poczuły sliską wilgoć kulek. Było wesoło…
Pomocne …
W katalogu „moje bambino” widziałam lampę dekoracyjną z włókien światłowodowych z mechanizmem zmiany barw, coś bardzo podobnego , ale za cenę dziesięć razy niższą – kupiłam w Lidlu. Dzieci chętnie się tym bawiły, nawet te starsze… Maks jest zafascynowany… W diagnozie SI mamy zalecenie kręcenia Maksa na fotelu obrotowym. Dwa razy w tygodniu 10 obrotów na fotelu obrotowym w jedną stronę – zatrzymanie i zwrócenie uwagi dziecka na obrazek i po 10-15 sekundach znów 10 obrotów w drugą stronę. Ruch obrotowy raczej wolny ( 2,3 sekundy jeden obrót)