W sobotę Maksio i Julcia wybrali się do warszawskiego ZOO. Pogoda była idealna na spacer, niebo zachmurzone, ale dość ciepło. Zwiedzanie zaczęliśmy od strony nowego pawilonu dla hipopotamów. Przed basenem tych sympatycznych ssaków przywitał nas słonik z cukierkami. Maksio nawet się przytulił do tego słonia… Potem poszliśmy na plac zabaw. Kiedy Maksio szalal na zjeżdżalniach , Julcia malowała na warsztatach plenerowaych zorganizowanych przez Fundację ATELIER. Obok placu zabaw jeżdzi kolejka. Maksio zafundował sobie tylko jeden przejazd. Byłam tym bardzo zdziwiona, ale w tej kolejce nie było kierownicy, więc Maksio nie mógł nią kierować. Na placu zabaw serce podeszło mi do gardła, kiedy Maksio na dużej zjeżdżalni zamiast zjeżdżać w dół, to zaczął się bujać na drążku 3 metry nad ziemią… Opuściliśmy plac zabaw i poszliśmy dalej. Na tarasie przed wybiegiem dla słoni zrobilismy sobie zdjęcie. Ale Maksiowi najbardziej podobały się ryby i najwięcej czasu spędził w budynku Akwarium. Maksio stał i patrzył, my w końcu usiedliśmy sobie na ławeczce na przeciwko ,a Julcia z mamą czekały na nas na zewnątrz, bo w końcu ile czasu można patrzeć na ryby! Byliśmy o 14 na karmieniu pingwinów, dzieci były już zmęczone, lekko kropił deszcz, więc skierowaliśmy się na parking, żeby pojechać na obiad do domu. Maksio ma przyjemność z zabawy wtedy, kiedy ma miłe towarzystwo. Julka i Maks oprócz zabaw ruchowych zostali też zaangażowani do robienia zabawek z chrupek. W tę zabawę włączyłam się razem z Asią – mamą Julci – i wkróce Maks będzie miał swoje akwarium ze zwierzętami zrobionymi z chrupek.