Dzisiaj byliśmy w Sandomierzu. Razem z absolwentami szkoły nr 100 z ulicy Czarnieckiego pielgrzymowaliśmy do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Dzień rozpoczął się szary i w drodze trochę padało. Ale podróż minęła nam w dobrym nastroju, młodzież śpiewała.
W Sandomierzu na parkingu pod Brama Opatowską dołączył do nas przewodnik – pan Kacper Polański. Poprowadził naszą wyjątkową grupę przemyślaną trasą. Zaczęliśmy od wąwozu Św. Jadwigi i schodziliśmy nim w dół. Pan Kacper okazał się świetnym przewodnikiem. Powoli posuwaliśmy się szlakiem, tak aby wszyscy uczestnicy mogli nadążyć. Opowiadał wiele ciekawostek, które zapadały w pamięć słuchaczy i w dodatku czynił to prostym językiem. Robił postoje blisko ławek, żeby zmęczeni pielgrzymi mogli usiąść i słuchać – a wiele miał do opowiedzenia. Maks był najmłodszym uczestnikiem i był bardzo dzielny. Na wyjazdach z OREW-em nauczył się funkcjonować w grupie i dzisiaj, mimo kilku chwil zmęczenia, nie nadwyrężył mojej cierpliwości mimo, że dużo chodziliśmy.
Krecik i Maks w autokarze.
Pod Bramą Opatowską w oczekiwaniu na spotkanie z przewodnikiem.
Pan Kacper (w czerwonym polarze) miał wzmacniacz głosu, dzięki czemu był dobrze słyszany i rozumiany.
Wąwóz Św.Jadwigi
Maks starał się dorównać Ali w eksploracji terenu.
Po wyjściu w wąwozu zaczęliśmy łagodnie podchodzić pod wzgórze, na którym wybudowano najstarszy kościół w okolicy (pod wezwaniem św. Jakuba). Na początku podejścia podziwialiśmy Zamek Sandomierski.
Tu właśnie Maks odpoczywa na ławce z widokiem na zamek.
Maks przed kościołem Św. Jakuba należącym do Klasztoru Dominikanów. To w nim znajduje się wizerunek Maryi z Dzieciątkiem Jezus, nazwany Matką Bożą Różańcową.
Maks przy kołowrocie studni na dziedzińcu zamkowym.
Maks na ławce z widokiem na Katedrę.
Samotność w małym mieście (25 tys. mieszkańców)
Maks na ławce pod Domem Długosza.
Dotarliśmy i do takiej atrakcji. Tu nastąpił kryzys. Maks za nic nie chciał się stamtąd ruszyć, a ja nie wiedziałam dokąd pójdzie grupa i gdzie jest restauracja „Flisak”, w której mieliśmy zjeść obiad. W związku z tym musiałam pomóc mojemu synowi opuścić to urokliwe miejsce.
Dotarliśmy na Rynek, a pod Ratuszem nasza grupa słuchała opowieści pana Kacpra.
– Wstąpiłem na działo… I nic się nie stało!
Część grupy poszła zwiedzać Trasę Podziemną, a my z Maksem spędziliśmy ponad pół godziny słuchając fletni pana.
Maks bardzo był zainteresowany muzyką i instrumentami.
Trudno było Maksa ruszyć z miejsca, ale w końcu udało się nam dotrzeć na obiad.
Maks uwielbia wodę…
Maks podał rękę Śmierci (na pożegnanie) i tym symbolicznym akcentem zakończył zwiedzanie Sandomierza.