Archiwum dnia: 2 maja 2013

II dzień w lodowni – Karczma Biskupin

Dzisiaj nie wyszło nam słoneczko, a na dodatek do wieczora nie było tu ciepłej wody, Niestety trzeba czytać opinie w necie. My nie przeczytaliśmy, więc poniekąd sami sobie jesteśmy winni. Okazuje się jednak, że karczemne awantury w takich przypadkach jednak coś wnoszą. Bo oto jest ciepła woda pod prysznicem i grzejnik w pokoju. Powoli zapominam, że spędziłam dwa dni w lodowni, siedząc na jadalni w dwóch polarach i tak samo w pokoju.

Prosiliśmy właściciela, żeby napalił w kominku na jadalni – nie napalił!!!

Karczma Biskupin niestety ma parę minusów, które wychodzą dopiero kiedy się tu pomieszka:

  • jest tuż przy drodze i jest nieogrodzona. Maks wyskoczył z pokoju 34 i gdyby nie złapał go zaprzyjaźniony tata Jasia, to znalazłby się od razu na ulicy
  • plac zabaw jest ogrodzony niskim płotkiem od parkingu , na którym parkuje setka aut. Aktualnie nie jest sucho, ale i tak się kurzy. Poza tym stoją tu stare maszyny rolnicze np. sieczkarnia, które są niezabezpieczone, a kuszą dzieci np. kołem zamachowym
  • w upalne dni jest tu patelnia, ani na parkingu, ani na placu zabaw nie ma drzew
  • w pokojach (przynajmniej części) nie ma ani stołu ani krzeseł
  • niektórym przeszkadza całkowity brak telewizji – nam akurat nie
  • cholernie słaba dźwiękoizolacja ścian – muzyka z sali nie daje spać w nocy – to jest po prostu upiorne!

Tyle może tytułem narzekań!

2DZIEN 1Czekamy na śniadanie (rano jednak było trochę słońca), które podano w innej sali, a my z Maksem czekaliśmy pod drzwiami innej i Maks płakał, że są zamknięte.

2DZIEN 2Na jadalni dla lepszych gości (stoły nakryte obrusem) – to były ostatnie wolne miejsca…

2DZIEN 3W pokoju, Maks w polarze wszedł jeszcze pod kołdrę!2DZIEN 13W Rogowie nie mieszka już mądra sowa, która przeczytała ksiąg 40 (jak wieść wierszowana niesie), tylko rezydują dinozaury.

2DZIEN 4Maks dosiada jednego…

2DZIEN 5W Zaurolandii spacerowaliśmy z Agnieszką i Ewą, które przyjechały na Zlot w odwiedziny. Agnieszka jest niesamowita, ponieważ przyjechała z dworca w Gnieźnie stopem (ponad 30km).

2DZIEN 006Na dzieci czeka tu cała masa atrakcji, która dla portfela rodziców przychodzących tu z dwójką czy trójką dzieci może być trudna do akceptacji. Maks skacze z Ninką i Kasią…

2DZIEN 8 2DZIEN 7Maks poradził sobie z wejściem na dużą i małą zjeżdżalnię, tyle że z tej dużej zjechał raz… Chyba się trochę przeraził wysokości.

2DZIEN 9Bardzo fajny plac zabaw  z częścią dla mniejszych i większych dzieci.

2DZIEN 10Maks wypatrzył kolejkę. Tłumaczyłam mu że jest zamknięta i że nie jeździ, więc się popłakał. Usłyszeli to panowie, pracownicy, którzy akurat tam pili kawę i  specjalnie dla jednego Maksa włączyli kolejkę, a co lepsze nie chcieli od nas za to pieniędzy. Dziękujemy!

2DZIEN 11Obok kolejki stoją quady. Panowie pozwolili Maksowi sobie tam posiedzieć i zrobić zdjęcia.

2DZIEN 12Maks chciał założyć kask – i dopiął swego!

Ten park to bardzo atrakcyjne zabawowo miejsce. Za wejście zapłaciliśmy 37 zł – pani popatrzyła na Maksa i jeden bilet jest normalny, a dwa ulgowe (dla dziecka niepełnosprawnego i jego opiekuna). Zamki dmuchane 10 zł, z uwagi na pogodę bez limitu czasowego, park linowy 7 zł, kolejka 7 zł, quady 10 zł. Jest co robić i za co płacić. Z Maksem odpada nam kwestia pamiątek, którymi nie jest w ogóle zainteresowany.

I dzień Zlotu w Biskupinie

Dzisiaj pierwszy maja i pierwszy dzień Zakątkowego Zlotu w Karczmie w Biskupinie.

Wyjechaliśmy z Warszawy o 10:00, gdy było szaro i deszczowo. Wybraliśmy trasę przez Inowrocław i Kruszwicę. Postanowiliśmy zwiedzić Mysią Wieżę. Kruszwica powitała nas słońcem i ciepłą pogodą, a także urokliwym widokiem na Jezioro Gopło. W Maksa coś wstąpiło i biegał jak szalony. Na wieżę weszłam tylko ja, gdyż Tata Maksa i Mateusz nie czują się dobrze na wysokości. Przyznam, że wejście na kręcone schody i widok w dół, mimo że jest może z wysokości drugiego piętra – lekko zatykający okazał się nawet dla mnie.

A widok z Mysiej Wieży jest naprawdę urokliwy. Kiedy ja delektowałam się widokami, Maks wrzucał kamyki do jeziora. Gdy wracaliśmy na parking było już bardzo ciepło. Maks zatrzymał się przy budce z lodami i Pani dała mu wafelek od lodów, i nie chciała za niego ode mnie pieniędzy.

Potem ruszyliśmy do Biskupina i byliśmy tam o wpół do trzeciej. Biskupin i karczma przeżywały oblężenie. Podobno do tej pory nic tu się nie działo, a dzisiaj obsługa karczmy ledwo wyrabiała się z realizacją zamówień. Nasz obiad opóźnił się o pół godziny .

Mamy pokój vis a vis fontanny. Dzieciaki miały frajdę i wrzucały tam kamyki. Zaraz też mamy grę w cymbergaja, więc Maks stale albo komuś kibicuje, albo sam gra. Już wie, że trzeba mieć monetę i wie, gdzie trzeba ją wrzucić. Sporo czasu spędził też na placu zabaw.

Było by super, gdyby nie to, że w pokojach jest zimno, po kolacji nie ma już ciepłej wody do mycia, a w pokojach czajnika do zagotowania wody. Rozmawialiśmy z właścicielem, gdyż z  osobą zarządzającą trudno się dogadać. Mam nadzieję, że jednak w końcu się trochę lepiej zorganizuje.

1DZIEN 1W drodze na Mysią Wieżę.

 

1DZIEN 12Maks wieżą nie był w ogóle zainteresowany i biegał wkoło jakby go kto gonił. W sumie to my za nim goniliśmy, żeby nie stoczył się w dół z tego wzgórza.

 

1DZIEN 13To chyba rekonstrukcja mostu zwodzonego…

 

1DZIEN 21Ulubione zajęcie Maksa. Wrzuca kamyki do wody i trzeba uważać, żeby sam nie wpadł… Zostawiłam ich nad jeziorem, a sama poszłam na wieżę.

 

1DZIEN 4Widok z wieży na moich Panów…
1DZIEN0Widok na Jezioro Gopło.

 

1DZIEN 5Już w Biskupinie. Maks i dzieciaki wrzucają kamyki do fontanny, czekając na opóźniony obiad.

 

1DZIEN 6W wagonie pociągu na placu zabaw.

 

1DZIEN 7Maks postanowił zdjąć skarpety i dopieścić stopy na zimnym piasku…
1DZIEN 8Zawsze można spotkać bratnią duszę, która lubi muzykę…
1DZIEN 09
Maks kibicuje grze Kuby z Igorem w cymbergaja.