W piątek wieczorem wróciliśmy z turnusu w Rowach. To był piąty turnus w tym samym ośrodku, w tym samym miejscu. Miejsce idealne pod względem odległości od morza, minimalnej ilości budek z lodami po drodze, oraz przestrzenią wokół Albatrosa i w części hotelowej, gdzie integrowali się rodzice wieczorami. Minusem są malutkie pokoje, brak placu zabaw, co jest ogromnym kontrastem w stosunku do umiejscowionego na przeciwko Columbusa, który wręcz kusi atrakcyjnym placem zabaw dla dzieci i mini golfem tuż pod siatką ogrodzenia. W tym roku, ta atrakcja niedostępna dla Maksa, była dla niego źródłem frustracji. Podobnie gokarty przyjeżdżające pod zejście nad morze. Jakoś nie mógł pojąć tego, że trzeba udać się do centrum, żeby je pożyczyć.
Po raz pierwszy też Maks odmówił mi powrotu do ośrodka, kiedy akurat musieliśmy wrócić , gdyż miałam odebrać tort na zakończenie, a tata Maksa miał próbę przed występem.
Zastanawiałam się nad „magnesem”, który nas tam przyciąga. Przynajmniej połowa uczestników – to stały skład, który się nie zmienia od sześciu lat. Jedziemy ze Stowarzyszeniem Bardziej Kochani, żeby nasze dzieci razem spędziły czas nad morzem, a my rodzice tworzymy grupę zaprzyjaźnioną w mniejszych lub większych grupkach, ale zawsze gotową do uczestniczenia w zajęciach organizowanych przez animatorów na turnusie. W tym roku wyjątkowo aktywnie udzielało się też rodzeństwo, biorąc udział w dniu sportu i w wielu przedstawieniach …
Pogoda również była wyjątkowa-dwa tygodnie słońca i raz tylko deszcz w nocy…
13 lipca – pierwszy dzień turnusu w Rowach
Turnus zawsze zaczyna się śniadaniem w sobotę, dla tych co lubią jeździć nocą to idealny termin, dla tych co jeżdżą tylko w dzień – turnus zaczyna się późnym obiadem , albo kolacją…
Maks i Amelka na schodach przed wejściem do naszej części Albatrosa ( kategoria pół gwiazdki)
Po kolacji spotkanie nad morzem i zabawa spontanicznie wymyślona przez jedną z mam- do przodu i do tyłu – z biegiem fal…
14 lipca- drugi dzień turnusu
Plac zabaw na turnusie jest dziełem stowarzyszenia. Co roku przywożą z Warszawy różne sprzęty, żeby dzieciaki miały gdzie się bawić. Wiadomą jest rzeczą, że niektóre dzieci potrafią bawić się korzystając z wyobraźni nawet piórkiem mewy przez cały dzień, jednak są to tak rzadkie osobowości, że nie trafiają się wśród dzieci upośledzonych…
W tym roku hitem podwórka był domek…
Pozostałe ogródkowe atrakcje…
Zjeżdżalnia ze zwodzonym wejściem…
Zabawa w chowanego w żółwiu. ( w tym roku już nie służył Maksowi za pojazd)
Po śniadaniu malowanie wizytówek na drzwi do pokoju.
Koszykówka z podnoszonym zawodnikiem…
Niedzielny zachód słońca
Morze zawsze mnie zadziwia. Co roku plaża jest inna pojawiają się i znikają wyrzucone na brzeg korzenie…