Miesiąc nad morzem minął…

Zwykle wyjeżdżaliśmy z Maksem na dwutygodniowy turnus ze Stowarzyszeniem Bardziej Kochani, ale w tym roku to już zaszaleliśmy i pojechaliśmy nad morze na cztery tygodnie. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego pojechaliśmy do Rowów razem z grupą dzieci i ich rodziców z parafii Dzieciątka Jezus, na wyjazd, który organizował ksiądz Wojtek w pensjonacie Maszt. Z naszej klasy pojechał kolega Maksa – Olek z rodziną. Olek zamieszkał nie w Maszcie, ale w domku letniskowym właścicielki pensjonatu, gdyż w Maszcie nie było pokojów dla rodziny z czwórką dzieci. Na początku ta wiadomość bardzo mnie zasmuciła, ale potem okazało się, że to świetne rozwiązanie dla naszych dwóch rodzin. Olek  z rodziną przyjeżdżał na wszystkie posiłki do Masztu a potem razem spędzaliśmy czas. Lipiec tego roku był ciepły a nawet gorący. Maszt jest położony w samym sercu Rowów i w takie upały, jakie były, potrzebowaliśmy dużo zieleni z cieniu drzew. Tak właśnie było wokół domku, w którym mieszkał Olek. Działka ogrodzona, trawnik w cieniu brzóz , spokój i cisza. Plaża w Rowach w tym roku znacznie się skurczyła. Rozpoczęły się prace nad umocnieniem brzegu morskiego . Od Domu Wczasowego Apator aż do Domków Letniskowych Gaji plaza była zagrodzona. Pracowały koparki i wywrotki, a blisko Apatora  wbijano pale falochronu przy użyciu KAFARA. Było głośno mimo huczącego morza i czuło się zapach spalin…W pierwszym tygodniu jeszcze było pustawo, ale w drugim wczasowicze dopisali i plaża był oblegana od rana do kolacji.

Zaplanowałam te cztery tygodnie nad morzem w celu uodpornienia i hartowania Maksa. Pojechaliśmy po zdrowie, a po trzech dniach Maka złapał zapalenie ucha i dostał antybiotyk. W związku z tym plażowanie się nie wchodziło w rachubę przynajmniej przez pierwszy tydzień brania antybiotyku. Dostałam też wiadomość smutną, że tata Maksa również jest chory i ma zapalenie żył, więc nie będzie mógł do nas dojechać na II – gi turnus w Albatrosie ze Stowarzyszeniem Bardziej Kochani… i to nie był koniec złych wiadomości. chociaż wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam.

a1Tata Maksa przywiózł nas do Rowów. Plaża na wysokości ośrodka Apator.

a2Maks chętny do pomocy.

a0Nic dodać nic ująć!!!

a4A przed estradą w Rowach fitnes na świeżym powietrzu. Wszędzie jeszcze pusto…

a5Na dachu Masztu taras z widokiem na jezioro Gardno z jednej strony…

view1…i na morze z drugiej.

wiew3Ładne widoki na okoliczne domy wypoczynkowe.

view2Tata Maksa wrócił do Warszawy do pracy, a my zostaliśmy . Z rodziną Olka miło spędzaliśmy czas na nadmorskich przyjemnościach.

a6W oczekiwaniu na wyjście na plażę…

a7Tym razem plaża z drugiej strony zasieków .Zejście między Albatrosem a Gają.

a8Prace  nad umocnieniem wybrzeża w pełnej krasie…

a9Na plaży fajnie jest, szczególnie jak jest sporo miejsca do zabawy.

Po plaży pojechaliśmy zobaczyć jak mieszka rodzina Olka.

a10Dzieci zaczęły od placu zabaw przed osiedlem domków letniskowych.

a11Huśtawki , karuzela , drabinki- cała pełnia szczęścia.

a12Domek też -super!

Natomiast po obiedzie pograliśmy w grę planszową – listonosz

a13i poszliśmy poszaleć w city.

a14Więc były gokarty…

a15…a potem okoliczne zjadacze dwuzłotówek!

a16a17a18Jak się wjeżdża do Rowów to wita przyjezdnego kakofonia dźwięków z tych właśnie nadmorskich atrakcji dla dzieci…