Boże Narodzenie to czas cudownych zdarzeń, nawet takich małych jak dziś u nas. Wchodzę do pokoju Maksa i widzę na gruszy pomarańczową bombkę. Założyłam okulary i bombka okazała się być dronem, pewnie świątecznym prezentem, który zawisł na gałęzi… Zrobiłam zdjęcie, a po godzinie już tej ozdoby na gruszy nie było…
Jedziemy z Maksem do ulubionego kościoła. Po drodze Maks mi klaruje gestami, że chce czekoladę, a najlepiej jajko z niespodzianką. Ja mu tłumaczę, że dzisiaj Boże Narodzenie i sklepy są zamknięte. Msza dla dzieci, ale nie ma księdza Wojtka, więc Maks jest podenerwowany. On takich nieoczekiwanych zmian nie akceptuje… Jak by powiedział z mówikiem – coś jest nie tak… I trochę miał rację, bo na mszy dla dzieci była homilia dla rodziców.
Ale i Maksowi zdarzył się cud. Po mszy ksiądz częstował dzieci cukierkami, które przygotowała dzisiejsza jubilatka, Pani, w intencji której modliliśmy się na mszy, w jej 80 urodziny!
Mateusz dziś wstał z łóżka i opuściła go gorączka, która trawiła go przez cały wczorajszy dzień.