W piątek 8 września była ładna pogoda i na lekcji WF-u dzieci miały zajęcia na boisku, na którym jeździły na rowerach. Maks jeździł na tym co zawsze – trójkołowym. Mój syn lubi pogaduchy, patrzenie na innych i obserwowanie co robią, a także zagadywanie we własnym języku przechodniów czy kolegów. To jest dla niego tak ważne, że inne sprawy schodzą na dalszy plan. Tak było i w piątek. Jechał na rowerze, zatrzymał się, żeby z kimś pogadać, a że do tego włącza pracę rąk i gestykuluje, więc zagadał się i spadł z roweru. Ręka bolała go długo po tym i w domu pokazywał, że boli. Jednak bandaż elastyczny z okładem zdjął zaraz po tym, jak mu założyłam. Następnego dnia niby było dobrze. Poszliśmy do kina na bajki z Myszką Norką, a potem do ZOO.
W kinie musowo musi być popkorn.
W drodze do ZOO spotkaliśmy Kapelę, Maks miał wiele uciechy stukając ręką po talerzu…
Stuka, ale lewą ręką…
Wysłałam SMS-a, ale ani po minucie, ani po sześciu Kapela nie zagrała nam wybranego, siódmego utworu.
Doszliśmy spacerkiem z Kina Praha do ZOO.
Zobaczyliśmy co się dało zobaczyć, Maks pohuśtał się na sprzęcie, na który jest już za duży, zjedliśmy lody i zaczęliśmy wracać do domu.
Ciuchcia na kółkach podwiozła nas trochę. Nie opłacało nam się wychodzić z ZOO przy Wybrzeżu Helskim, ponieważ trwa zmiana torowiska u wylotu mostu Gdańskiego, ale wyjście na Ratuszową nie było dużo lepsze, bo autobus Z20 jeździ rzadko i musieliśmy dojść do przystanku Galeria Wileńska, i Maks miał bardzo długi spacer.
Nie bardzo chciał iść trzymany za rękę, szczególnie tę prawą, i jednak pokazywał, że boli. Ręka była minimalnie spuchnięta i to sprawiło, że po obiedzie pojechaliśmy do chirurga. Lekarka też obejrzała rękę i zleciła prześwietlenie, żeby mieć jasność co do ciągłości kości.
Niestety okazało się na zdjęciu rentgenowskim, że jest podokostnowe złamanie dalszego końca kości łokciowej prawej i podejrzenie złamania podokostnowego końca dalszego kości promieniowej prawej. W związku z tym Maksowi założono gips.
Generalnie nieźle to znosi wziąwszy pod uwagę fakt, że nie toleruje plastrów i na krótko daje sobie założyć bandaż. Termin zdjęcia gipsu mamy wyznaczony na 30.09.
Tymczasem siedzimy w domu i Maks przyzwyczaja się do tego, ze może robić różne rzeczy tylko lewą ręką.
Je na drugie śniadanie sałatkę z mango, kiwi i jabłka, bo od dwóch tygodni jest na diecie niskokalorycznej rozpisanej przez Panią Annę Wrzochal ze Świętokrzyskiej Kliniki Dietetyka
Ale się chłopak urządził z tą ręką. Tak myślę, że próg bólu też ma, jak Julek, obniżony. Takie złamanie przecież mocno dokucza i boli. Pamiętam, bo sama miałam pękniętą kość w nadgarstku. Ręka wtedy nie spuchła, ale przy każdym ruchu bardzo bolała. Uściski dla dzielnego pacjenta!
Dzięki!
Miałam podobny przypadek z Maćkiem jak miał 4 lata. Na działce spadł ze schodów i bolała go ręka, ale nie spuchła. Miałam w pamięci tekst lekarza, że stłuczenie może boleć i tydzień. Kiedy jednak po tygodniu podał mi rękę i jakoś pociągnęłam a on zajęczał, to Tomek, który wracał do miasta wziął go na prześwietlenie. Czekając na RTG Maciek skakał po poczekalni lekarka w sarkazmem powiedziała – na pewno ma złamaną rękę!
Jednak na zdjęciu wyszło złamanie dwóch kości nazywane też złamaniem zielonej gałązki i po tygodniu od złamania założyli mu gips. Miał 4 lata