Lato w mieście może być ciekawe, szczególnie jak się przegoni „lenia” i wyjdzie w miasto. W poniedziałek przyjechał do nas kolega Maksa – Igor z mamą i to dało nam impuls, żeby zaplanować ciekawe wyjście do muzeum. Poszliśmy do Muzeum Powstania Warszawskiego. Przyjechaliśmy o 16.00, więc mieliśmy dwie godziny na zwiedzanie.
Zaczęliśmy od Pokoju Małego Powstańca…
Chłopcy opieczętowali powstańczą pocztę.
Obejrzeliśmy zdjęcia z tamtych czasów.
Na piętrze zobaczyliśmy film , który przedstawiał ruiny i zgliszcza widziane z przelotu nad zbombardowaną Warszawą.
Maks i Igor na tle repliki ciężkiego bombowca B-24J Liberatora. Na zdjęciu nie widać, że zmieniające się światło oświetlające śmigła, daje złudzenie, że śmigła są w ruchu…
Część wystawy pokazująca ruiny miasta.
W gablotach Maksa interesowała przede wszystkim broń…
Przez te dwie godziny przelecieliśmy przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
Część wystawy poświęcona jest powojennej Polsce i pokazuje jak wtedy pisano o Powstaniu Warszawskim.
Chłopcy byli bardzo przejęci. Nam wszystkim udzielił się nastrój tego miejsca.
Po zwiedzeniu muzeum poszliśmy na ekologiczne lody do „Letniego Pokoju”, pawilonu rekreacyjnego, w którym odbywają się też spotkania kulturalne.
Maksowi lody ekologiczne w ogóle nie smakowały. Za to spodobały nam się wiszące kosze, w których siedzieliśmy.
Wracając ulicą Grzybowską zahaczyliśmy o Plac Europejski, gdzie akurat była strefa kibica.
Na Placu Europejskim chłopcy odpoczęli przy fontannach.
I zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie …
Na piechotę doszliśmy do Ronda ONZ i wsiedliśmy w metro M2. To był miły spacerek.