Nie pamiętam kiedy Maks miał ostatnio zapalenie oskrzeli. Jak wróciliśmy z Rowów tata Maksa miał przez dziesięć dni ostre zapalenie gardła, ale obeszło się bez antybiotyku. Natomiast Maks od 15 sierpnia ciągle gorączkuje mimo, że co dwa dni chodziliśmy do lekarza i od tygodnia bierze klacid i nebud.
Pobyt nad morzem jest już tylko wspomnieniem, a w świetle ostatnich chorobowych atrakcji jawi się mi jako czas niezwykle udany i piękny, więc z przyjemnością go wspominam…
Maks wiele czasu spędził w wodzie. Najczęściej z tatą.
Trochę pływał na dmuchanej orce, ale przede wszystkim dużo czasu był w wodzie.
Podobało mu się też skakanie przez fale.
Razem czekaliśmy na zachody słońca…
Raz były grupowe zajęcia na plaży polegające na drużynowym budowaniu zamku z piasku.Maks nie zmienił w tej kwestii zdania i tak jak w poprzednich latach budowanie z piasku zupełnie go nie interesuje.
Zrobiliśmy fajną wycieczkę piesza do Latarni w Czołpinie, potem zeszliśmy nad brzeg morza. Doszliśmy do Czerwonej Szopy i wróciliśmy na parking. Cała trasa około 6 kilometrów. Przy okazji zobaczyliśmy co zmieniło się od naszego pobytu w 2010 roku
Wyremontowano stary budynek i będzie tu muzeum latarnictwa.
Droga ku latarni wiodła w słońca promieniach.
Niebieski szlak od latarni biegnie na brzeg morza
Zeszliśmy z wydmy i brzegiem morza doszliśmy do Czerwonej Szopy
Było gorąco, ale nad morzem upał był mniej odczuwalny. Jesteśmy dumni z Maksa, że bez marudzenia przeszedł z nami tę trasę. Pamiętam przecież czasy kiedy nie ruszaliśmy się z Albatrosa dalej niż nad brzeg morza…