Zakopane

Być w Tatrach, a nie być w Zakopanem to chyba się nie zdarza… Byliśmy więc kilka razy, przesiadając się z busa z Murzasichla do busa, który  z Zakopanego  zawoził nas do Doliny Małej Łąki, albo zwiedzając budynki  sakralne – sanktuarium na Krzeptówkach.

Weszliśmy też do dawnej kaplicy gdzie górale modlili się o zdrowie Jana Pawła II po zamachu w maju 1981roku.

Jeśli szlak budowli sakralnych to Kaplica w Jaszczurówce perła stylu zakopiańskiego. W tym roku oglądaliśmy w Galerii wystawę malarstwa na szkle.

Okazuje się, że w Zakopane rozwinęło także ofertę  rozrywki dla dzieci.

Maks przeszedł labirynt Krainy Lodu poszukując czterech cyfr, które były kodem do otwarcia drzwi wyjściowych.

Kraina Lodu , krainą lodu, ale akcent góralski musi być.

Znaleźć cztery cyfry nie było łatwo, ale w końcu labirynt nie był taki mocno pokręcony, więc daliśmy radę.

Na Krupówkach Maks poczytał Tygodnik Podhalański na ławeczce, która ponoć jest 24 godziny na dobę widoczna w internecie, ale jak szukaliśmy relacji z kamery tu skierowanej, to nic nie znaleźliśmy na reklamowanej stronie.

Na koniec odwiedziliśmy dom do góry nogami. Maks był kiedyś w podobnym na szkolnej wycieczce, więc myślałam, że nie będzie miał problemów.

Okazało się, że na parterze, jakoś sobie radził…

Ale jak wszedł po kręconych schodach na piętro to złapał się poręczy i nie chciał się ruszyć z miejsca.

Zeszliśmy więc i Maks z ulgą opuścił dom , w którym błędnik dostaje w kość.

Mimo, że na rozkładzie autobusów mieliśmy mieć autobus do Murzasichla, to jednak żaden z dwóch, na które czekaliśmy nie przyjechał, więc wsiedliśmy w pusty autobus do Morskiego Oka i wysiedliśmy w Brzezinach. A stamtąd na piechotę poszliśmy do domu.

Maks nie był zadowolony, ale udało nam się dotrzeć przed deszczem.