Archiwum kategorii: kulturalnie

W Pacanowie Kozy kują…

Tak zaczyna się opowieść o Koziołku Matołku, który błąkał się po całym świecie , aby dojść do Pacanowa. Ja  też rozpocząłem nową podróż. Wyjechaliśmy rano z Buska Zdroju i postanowiliśmy odwiedzić Pacanów, a było to 13 lipca…dlaczego o tym wspominam?

Wpis ten wszystko Wam opowie.

Z Busko Zdroju jest 25 km do Pacanowa, więc około pół godziny drogi samochodem. W Pacanowie jest Centrum Bajki i właśnie tam chcieli mnie zawieść rodzice, jakby trochę zapomnieli, że mam już 18 lat. Oprócz tego nawet im przez myśl nie przeszło, że inni też mogli wpaść na ten sam pomysł, więc nie kupili wcześniej biletów …

Na rynku w Pacanowie łatwo spotkać Koziołka, czy to w postaci kwietnika, czy drewnianej rzeźby . Droga do Centrum Bajki jest wyraźnie zaznaczona na miejskim asfalcie,
a na pobliskiej kamieniczce jest mural, na którym przedstawiono bohaterów bajek.
Gdy doszliśmy do muzeum, okazało się, że bilety są dostępne na godzinę 14.00 (a my byliśmy o 11.00) Następny nocleg mieliśmy zaplanowany w Łańcucie, więc zwiedzenie muzeum o tej godzinie nie wchodziło w rachubę.

Poszliśmy więc do bajkowego ogrodu , który jest na tyłach muzeum. Pohuśtałem się na podwieszanych fotelach


I pospacerowałem po alejkach czytając umieszczone na tabliczkach wierszyki.


Usiadłem koło Koziołka bo ucieszyłem się z tego spotkania.

Po zjedzeniu lodów w Centrum Bajki poszliśmy na pocztę kupić pocztówki z Pacanowa, a mama oczywiście poskarżyła się pani w okienku pocztowym, że nie było dla niej biletów i zapytała, czy mają jakiś  stempel pamiątkowy z Koziołkiem.

Tak więc okazało się, że są stemple i mama ostemplowała wszystko co mogła, bo tak jest przywiązana do opowieści o Koziołku, a Pacanów chciała odwiedzić przez całe życie, więc śmiało mogę powiedzieć, że tuż przed 60-tymi urodzinami , wyruszyła w podróż życia!!!

A my z tatą cierpliwie jej w tym  towarzyszyliśmy.

Fascynująca wystawa poświęcona impresjonistom

W Fabryce  Norblina jest ogromna sala, na której za pomocą kilkudziesięciu zintegrowanych kamer wyświetla się na ścianach projekcje, w których ożywają obrazy,  ilustrowane  muzyką …

Na spotkanie z takim multisensorycznym spektaklem poświęconym sztuce impersjonistów wybraliśmy się z Amelką i jej mamą.

Byliśmy jak zwykle za wcześnie, więc pokręciliśmy się po Fabryce Norblina.

Maks przysiadł na ławeczce, którą zbudowano na dawnym fabrycznym wagoniku.

Na ekranie zapoznaliśmy się z pracą pieca hutniczego .

Na drugim piętrze stanęliśmy przed obrazem stworzonym ze sztucznych kwiatów i zatytułowanym – „Wciągający Monet”

Impresjoniści malowali życie codzienne, naturę i portretowali codzienność. Pod tym względem myślę są bardzo bliscy tym, którzy robią zdjęcia, aby uchwycić daną chwilę.

Podobne założenie choć warsztat zupełnie inny.

Weszliśmy do pierwszej sali gdzie można było przeczytać o malarzach, których dzieła mieliśmy oglądać. My od razy poszliśmy do sali, gdzie był mostek, podobny do tego, który malował  Claude Monet w Giverny

Przedstawione obrazy wciąż się zmieniały i przechodziły jedne w drugie gając nam wrażenie, że lecimy balonem lub oglądamy miasto płynąc gondolą…

Ile emocji wyzwoliła prezentowana burza dobrze pokazuje ten krótki filmik.
Na koniec zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie w przygotowanej do tego celu ramce.


oraz obok Wieży Eiffla. Obiecałam sobie obejrzeć nakręcone filmiki z albumem malarstwa impersjonistów, żeby przypisać widziane obrazy ich autrorom.

Ach, co to była za osiemnastka…

Kamil zaprosił nas na swoje 18 urodziny do Otwocka, do Z-Hotelu .

Impreza dyskotekowa rozpoczęła się o 19.00 w DJ Clubie. Złożyliśmy życzenia jubilatowi i zaczęła się dyskoteka. Ja spotkałem dawno niewidzianego kumpla i mocno się uścisnęliśmy.

Trenerzy Kamila wydrukowali mu jego wielkie zdjęcie, pod którym wszyscy podpisywaliśmy się na pamiątkę.

Dobrze się bawiłem. Zajęcia taneczne w szkole bardzo mi się przydały.  Od czasu do czasu siadaliśmy do stołu, żeby się czegoś napić.

Kamil z dużym sentymentem wspomina swoich bohaterów z dzieciństwa: Eryka  i Strachowyja z Domisiowa. I dlatego rodzice Kamila, na jego urodziny, zaprosili Strachowyja. Co to była za niespodzianka!

Ja  także lubię Domisiaki, ale jestem fanem  Strachowyja. On tak lubi sobie powyć, więc  z wielką radością przybiłem mu piątkę!


Co to były za emocje! Tańczyliśmy ze Strachowyjem, wyliśmy jak dzicy i razem zaśpiewaliśmy Kamilowi 100 lat.

Po odwiedzinach Strachowyja musieliśmy trochę odpocząć, ale nie na długo…

… ponieważ chwilę później rozpoczęła się gra w kręgle.


Nasze imiona pojawiły się na monitorze i czekaliśmy na swój ruch.

Gra była emocjonująca.

Może za mocno nie skupiłem się na stylu i nie zawsze udało mi się poprowadzić kulę środkiem, ale i tak byłem zadowolony .

Graliśmy w kręgle i tańczyliśmy do północy, a wrażeń było tyle, że mimo późnej pory, po powrocie do domu, trudno mi było usnąć. Myślałem o Strachowyju i Kamilu, któremu dziś spełniły się jego marzenia! Wszystkiego najlepszego przyjacielu!

 

Wakacyjne spotkania

Wakacje to więcej czasu na spotkania. Do babci przyjechali moi kuzyni Józio i Cora i po roku znowu mogliśmy pobyć razem.

W upalny czas dobrze jest znaleźć miejsce z dostępem do wody. Amelka zaprosiła mnie na piknik w Parku Bajka w Błoniu. Nie myślałem, że park miejski może być taki fajny.

Były fontanny, w których można się było ochłodzić.

I ciekawe wiklinowe szałasy

Oprócz tego miejsce dla miłośników muzyki, w którym można było sobie pograć.

Amelka przygotowała z mamą smaczne  przekąski  i bardzo fajnie spędziliśmy czas.

Pod koniec sierpnia umówiliśmy się ze Stasiem i jego rodzicami na rejs po Zalewie Zegrzyńskim. Przyjechaliśmy do Serocka i zaparkowaliśmy samochód koło parku. Idąc w stronę molo, z którego o 12.00 odpływał statek , doszliśmy do Grodziska Barbarka.

Gród wzniesiono  w XI wieku i chroniły go drewniano-kamienno-ziemne umocnienia. W grodzie była strażnica i komora celna, a dostęp do grodu  utrudniały głębokie wąwozy. Mieszkańcy grodu zajmowali się rolnictwem, rybołówstwem i rogownictwem. Gród został opuszczony w XIII w. i od tego czasu  jego teren był wykorzystywany jako cmentarz. W XVII wieku stanęła tu kaplica pod wezwaniem św. Barbary. Dziś wzgórze – miejsce po dawnym grodzie – zostało zaadaptowane na malowniczo położony punkt widokowy, z którego można oglądać Zalew Zegrzyński.

Ze  wzgórza zeszliśmy na Bulwar Nadnarwiański, którym doszliśmy do molo.

Serock jest na prawdę ładnym miasteczkiem, a mama powiedziała, że mogłaby tam zamieszkać…

Gdy spotkaliśmy Stasia ruszyliśmy do Statku Albatros, na wycieczkę po Zalewie Zegrzyńskim.

Na koniec wizyty w Serocku weszliśmy do kościoła, żeby zobaczyć polichromię ( którą odkryto w trakcie remontu kościoła w 2019) upamiętniającą Bitwę Warszawską roku 1920

Nie wiedziałem, że Serock to takie urokliwe miasteczko.

Z Serocka udaliśmy się na działkę do Stasia, gdzie fajnie się bawiliśmy.
Na koniec wakacji spotkałem się z moim najstarszym bratem i jego żoną.

Bardzo lubię wakacje.

Wiślica – krótki przystanek podczas podróży w góry

Jak czytelnicy tego bloga wiedzą, na sylwestra 2022 pojechaliśmy ze stowarzyszeniem „Bardziej Kochani” na Ponidzie. Zwiedzaliśmy Jędrzejów, Pińczów, Szydłów, Kurozwęki i Wiślicę. Niestety, muzeum w Wiślicy było zamknięte. Trwał remont. Ponieważ koniecznie chciałem zobaczyć romańską Płytę Wiślicką (Płytę Orantów), zahaczyliśmy o maleńkie miasteczko słynne ze swej przeszłości.

Wejście do kolegiaty wiślickiej, ufundowanej przez Kazimierza Wielkiego

Muzeum archeologiczne zostało otwarte tydzień wcześniej – po gruntownej modernizacji. Mogę odpowiedzialnie napisać – jest imponujące. Trasa biegnie pod ziemią – wokół fundamentów kolegiaty wiślickiej. Oglądamy fundamenty poprzednich kościołów, które stały w tym miejscu, zabytkowe znaleziska wykopane w czasie prac, fenomenalne prezentacje multimedialne – rozwoju grodu, budowy świątyń, historii życia w grodzie, walk rycerskich… No i oczywiście oglądamy płytę orantów, która najprawdopodobniej przedstawia Henryka Sandomierskiego, XII-wiecznego władcę tego regionu Polski.

Wejście do muzeum
Zdjęcie nie oddaje szerokiego na 10 metrów filmu wyświetlanego w pierwszej sali muzeum
Opowieść o średniowiecznych rycerzach
Na trasie zwiedzania – w tle widać fundamenty kolegiaty wiślickiej
Trójwymiarowa wizualizacja budowli, których już nie ma
Płyta Wiślicka – część dolna
Płyta Wiślicka – widok na całość posadzki wraz z podstawami kolumn

Jeśli będziecie kiedyś w pobliżu Wiślicy – zajrzyjcie koniecznie do Muzeum Archeologicznego. Będziecie oczarowani!

Koncert Elektrycznych Gitar

Lubię muzykę i sam próbuję śpiewać. Podobają mi się koncerty, które organizuje Stowarzyszenie Bardziej Kochani. Byłem w marcu zeszłego roku na koncercie zespołu Lombard i wczoraj na koncercie zespołu Elektryczne Gitary.

Oczywiście przy wejściu na koncert trzeba było zdezynfekować ręce i ktoś nam mierzył temperaturę. Część kolegów miała maski, część nie. Za to rodzice wszyscy mieli i moja mama też.

 Można słuchać muzyki z płyt i oglądać z ekranu komputera, jednak koncert na żywo to coś innego…

Sala koncertowa była duża, ale nas widzów nie było dużo. Co drugi rząd był pusty i co trzecie krzesło w rzędzie. Na koncercie ważna jest atmosfera, którą się czuje, ale Pani Ewa Suchcicka prosiła, żebyśmy nie zbliżali się do sceny i siedzieli na swoich miejscach.

Najpierw zaśpiewał Kamil Czeszel. Ma chłopak głos i bardzo lubi śpiewać piosenki Czesława Niemena.

Po Kamilu Zagrały Elektryczne Gitary. Nie było łatwo spełnić prośbę Pani Ewy, bo nogi same rwały się do tańca. Dlatego atmosfera z drętwej na początku, zmieniła się w koncertową, kiedy wstaliśmy z krzeseł i tańczyliśmy, i śpiewaliśmy z Elektrycznymi Gitarami. Byłem bardzo zadowolony. Podobało mi się jak grali i cieszę się, że dostałem ich płytę… Siostra przegrała mi na komputer filmiki z koncertu, które nakręciła mama, więc wiem, że będę miał co przeżywać przez kolejne dni.

Ci co nie mogli być na koncercie z powodu ograniczonej liczby miejsc mogą obejrzeć koncert na komputerze.

Brawo, Brawo!

Dziękuję za koncert!

Sałatka z sałaty, ogórka, papryki, szczypiorku i sera feta.

Jak wiecie nadal nie chodzę do szkoły. Dostaję więc na maila prace domowe. W niedzielę zrobiłem sałatkę z serem feta, której obrazkowy przepis przysłała mi Pani Edyta.

Lubię ser feta, więc powinien być zadowolony i byłbym, gdy to mama mi ją przygotowała. Mama natomiast ciągle woła mnie, żebym pomógł jej w kuchni, chociaż wie, że jestem zajęty grą na komputerze. Tak się zastanawiam, że jak chodziłem do szkoły to jakoś mama potrafiła więcej zrobić w kuchni sama…


Tak więc widzicie, że mocno się spracowałem i okazało się, że mając gotową sałatkę odechciało mi się zupełnie jeść.

Przestrzeń dla mnie – w kuchni…

Najbardziej lubię siedzieć przy komputerze. Moja siostra kupiła mi grę „Gwiezdne Wojny” i lubię w nią grać. W kuchni lubię zjeść kanapki, albo ciasto, ale nie lubię czynności kuchennych: takich jak zmywanie, czy obieranie warzyw na zupę.
W związku z tym, że moje rodzeństwo ma dużo czasu i robi w domu obiady zostałem „zaproszony” do pomocy przez Marcina.
Marcin robił zupę z cukinii i zażyczył sobie, żebym obrał warzywa. Marcinowi trudno odmówić, nie chciałem, ale poszedłem. Czego się nie robi dla starszego brata?

Nie lubię obierać warzyw, ale ktoś to musiał zrobić.

Mama wymyśliła, że  w kwarantannie dobrze jest upiec ciasto. Ciasto zdrowe, marchewkowe, żeby wszystkim  słodko było, by się w domu nie nudziło!

Ja tam w domu się nie nudzę i przyznam, że lubię jeść ciasto, ale to nie znaczy od razu, że chcę je zrobić sam! Mogę trochę  pomóc, ale bez przesady…

Mama wymyśliła akcję” daj dziecku przestrzeń w kuchni”.  Wynalazła z Zakątka 21 przepis koleżanki na ciasto marchewkowe i postanowiła, że ja sam je zrobię!

Zaczęło się od obierania marchwi i starcia jej na drobnych oczkach tarki. Zrobiliśmy to pół na pół. Jedną marchew mama – drugą ja, żeby starta marchew wypełniła dwie szklanki

Tarcie nie idzie mi dobrze, ale jakoś trochę tej marchwi starłem!

Potem mama oddzieliła żółtka od białek z 4 jajek. Przygotowała dwie szklanki cukru, wyjęła mikser i ja to musiałem ubić. Białka z cukrem, a do ubitych białek dodałem 4 żółtka.

Uwierzycie, że jak ubijałem te jajka mikserem to rozbolała mnie ręka? Pokazywałem to mamie, ale ona powiedziała, że to jeszcze nie koniec, że muszę dodać 1 szklankę i 1/4 szklanki oleju do tych ubitych z cukrem jajek.

Po dodaniu oleju przyszła pora na dodanie  2 szklanek mąki wymieszanych z 2 łyżeczkami cynamonu, 2 łyżeczkami proszku do pieczenia i 2 łyżeczkami sody.

Widzicie moją minę? miałem już tego ciasta dosyć! Ale to jeszcze nie był koniec, bo czekała jeszcze marchewka starta na tarce. Mama wyłożyła blachę papierem do pieczenia a ja zacząłem mieszać startą marchew z ciastem.

Pozostała ostatnia czynność – wylanie ciasta na blachę! UFF koniec. Jak to zrobiłem pobiegłem myć ręce i resztę zostawiłem mamie. Mama do części ciasta dodała rodzynki i pokrojone orzechy i wstawiła placek do piekarnika. Ciasto marchewkowe piecze się w 175C przez 40 minut.

Upieczone ciasto było super. Można do niego jeszcze zrobić krem ze 150g  masła, 120 g cukru i 200g serka białego, ale zanim mama się wzięła za krem, to już rodzeństwo moje zjadło pół ciasta.

Jeśli byście chcieli  zrobić takie ciasto to podaję składniki

2 szklanki startej surowej marchewki

2 szklanki cukru

4 jaja

1 i 1/4 szklanki oleju

2 szklanki mąki wymieszanej z 2 łyżeczkami cynamonu, 2 łyżeczkami proszku do pieczenia i 2 łyżeczkami sody

można dodać posiekane orzechy, rodzynki

Smacznego!

 

 

 

Mała pizza na obiad

Lubię pizzę. Mama zrobiła ciasto i dała mi kawałek, żebym sam przygotował swoja pizzę.

Pociąłem pieczarki na kawałki.

Rozwałkowałem ciasto.

Pokroiłem szynkę i starłem ser żółty.

Ciasto posmarowałem sosem pomidorowym.

Na sos pomidorowy położyłem pozostałe składniki.

Na koniec ser i gotowe!

 

A tak wyglądała moja pizza po upieczeniu. Powiem Wam, że była równie smaczna!

Maks w Arkadii

Arkadia i Nieborów to zespół pałacowo ogrodowy należący przez 200 lat do rodziny Radziwiłłów. Stanowi najlepiej zachowany przykład wiejskiej rezydencji magnackiej z XVII wieku. Pałac w Nieborowie zaprojektował Tylman z Gamaren. W XVIII wieku kiedy kupił go Mikołaj Hieronim Radziwiłł z żoną Heleną podzielony był na dwie części męską i damską.

Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa całe swoje życie poświęciła tworząc ogród arkadyjski. Zaprojektował go dla niej Bogumił Zug. Helena Radziwiłłowa miała przyjaciółkę Izabelę z Flemingów  Czartoryską, która stworzyła ogród w Puławach. Obie panie bardzo się przyjaźniły co nie przeszkodziło im nawzajem podkradać sobie pomysły i wykonawców rywalizując, który ogród będzie wspanialszy. Do tej pory ten  zespół pałacowo ogrodowy  jest jednym z nielicznych w Europie ogrodów sentymentalno-romantycznych, które zachowały się w niezmienionej formie.

Może wczesna wiosna nie jest najlepszą porą, żeby spacerować po ogrodzie, nie mniej jednak właśnie teraz mogliśmy znaleźć roślinę, której wcześniej nie znaliśmy, a która rośnie na brzegach zbiornika wodnego w Arkadii i nazywa się lepiężnik.

Spacerując po ogrodzie usłyszeliśmy wracające ptaki…

Domek Gotycki

Dom Murgrabiego

Maks w Przybytku Arcykapłana, gdzie w małej kawiarence mogliśmy napić się kawy i gorącej czekolady.

Relikt Cyrku

Akwedukt


Świątynia Diany

To był bardzo udany spacer.