Archiwum kategorii: manualnie

Ferie i filcowanie

W szkolnej świetlicy filcowaliśmy wełnę igłą na bawełnianej torbie, jako prezent dla mamy. Mojej mamie prezent bardzo się spodobał, ale uznała, że filcowanie trzeba poprawić, więc kupiła igły i w wakacje siedzieliśmy na ogródku i filcowaliśmy.

Mama bardzo się zachęciła. Kupiła wełnę merynosów australijskich i zaczęła filcować także na mokro. Jak trochę się wprawiła, uznała, że ferie i filcowanie mają coś wspólnego… (???)

i postanowiła nauczyć mnie tej sztuki.

Filcowanie nie jest trudne. Potrzebna jest wełna, mydło i woda. A także jakiś szablon i siateczka z tiulu.

Miałem zrobić prezent dla siostry na imieniny. Broszkę – kwiatek.

Ułożyłem wełnę na jednej stronie szablonu i przykryłem siateczką z tiulu, żeby podczas moczenie wełna się nie przesuwała.

Potem rękami masowałem wełnę wodą z mydłem, przekręciłem szablon na drugą stronę i znowu ułożyłem wełnę i polałem ją wodą z mydłem.

Najbardziej nużące jest dobre sfilcowanie wełny, żeby włókna się połączyły i żeby się nie rozdzielały. Mama mi w tym pomagała…

Na stole mamy folię bąbelkową, która pomaga szybciej filcować się wełnie, ale to rolowanie, ściskanie , wygniatanie kompletnie mnie wykończyło i chciałem jak najszybciej dać nogę…

Ale musiałem jeszcze zrobić liście do kwiatka…

Na szczęście mama sama rozcięła płatki i dokończyła filcowania, a ja wypłukałem kwiatek z mydła.

Ta zabawa zajęła mi dużo czasu i byłem wykończony.

Jednak kwiatek był prawie gotowy. Musiał tylko wyschnąć.

Następnego dnia na sucho filcowałem środek kwiatka i to w sumie trwało krótko .

Mama doszyła zapięcie i broszka była gotowa. Jednak filcowanie na mokro to nie moja bajka.

– Gotowe mamusiu, ale więcej mi tego nie proponuj…

Laurkowy lipiec

W drugiej połowie lipca  nasza rodzina ciągle świętuje.  Zaczynamy od urodzin Maćka, potem są imieniny Marysi, dalej  urodziny i imieniny mamy, a krótko  po nich są  urodziny Małgosi.

W tym roku podczas edukacji zdalnej robiliśmy wiele prac plastycznych. To zachęciło moją mamę do założenia  na pinterescie tablicy z ciekawymi wzorami na laurki.

I właśnie w lipcu wykorzystaliśmy kilka pomysłów z tej tablicy do wykonania  kartek z życzeniami. Trzy zrobiłem z mamą, a dwie z Marysią.

To kartka na 31 urodziny mojego brata Maćka.

Taką kartkę w kształcie serca zrobiłem na imieniny Marysi.

To laurka dla mamy na jej urodziny.

A to Muminkowa kartka na imieniny. Bardzo się napracowaliśmy z Marysią…

Tu kartka na urodziny Małgosi. Mama wydrukowała sześć zdjęć, które potem wkleiłem na taką kartkę

I to jest właśnie ta korzyść jaką odniosłem ze zdalnego nauczania.

 

Sałatka z sałaty, ogórka, papryki, szczypiorku i sera feta.

Jak wiecie nadal nie chodzę do szkoły. Dostaję więc na maila prace domowe. W niedzielę zrobiłem sałatkę z serem feta, której obrazkowy przepis przysłała mi Pani Edyta.

Lubię ser feta, więc powinien być zadowolony i byłbym, gdy to mama mi ją przygotowała. Mama natomiast ciągle woła mnie, żebym pomógł jej w kuchni, chociaż wie, że jestem zajęty grą na komputerze. Tak się zastanawiam, że jak chodziłem do szkoły to jakoś mama potrafiła więcej zrobić w kuchni sama…


Tak więc widzicie, że mocno się spracowałem i okazało się, że mając gotową sałatkę odechciało mi się zupełnie jeść.

Przestrzeń dla mnie – w kuchni…

Najbardziej lubię siedzieć przy komputerze. Moja siostra kupiła mi grę „Gwiezdne Wojny” i lubię w nią grać. W kuchni lubię zjeść kanapki, albo ciasto, ale nie lubię czynności kuchennych: takich jak zmywanie, czy obieranie warzyw na zupę.
W związku z tym, że moje rodzeństwo ma dużo czasu i robi w domu obiady zostałem „zaproszony” do pomocy przez Marcina.
Marcin robił zupę z cukinii i zażyczył sobie, żebym obrał warzywa. Marcinowi trudno odmówić, nie chciałem, ale poszedłem. Czego się nie robi dla starszego brata?

Nie lubię obierać warzyw, ale ktoś to musiał zrobić.

Mama wymyśliła, że  w kwarantannie dobrze jest upiec ciasto. Ciasto zdrowe, marchewkowe, żeby wszystkim  słodko było, by się w domu nie nudziło!

Ja tam w domu się nie nudzę i przyznam, że lubię jeść ciasto, ale to nie znaczy od razu, że chcę je zrobić sam! Mogę trochę  pomóc, ale bez przesady…

Mama wymyśliła akcję” daj dziecku przestrzeń w kuchni”.  Wynalazła z Zakątka 21 przepis koleżanki na ciasto marchewkowe i postanowiła, że ja sam je zrobię!

Zaczęło się od obierania marchwi i starcia jej na drobnych oczkach tarki. Zrobiliśmy to pół na pół. Jedną marchew mama – drugą ja, żeby starta marchew wypełniła dwie szklanki

Tarcie nie idzie mi dobrze, ale jakoś trochę tej marchwi starłem!

Potem mama oddzieliła żółtka od białek z 4 jajek. Przygotowała dwie szklanki cukru, wyjęła mikser i ja to musiałem ubić. Białka z cukrem, a do ubitych białek dodałem 4 żółtka.

Uwierzycie, że jak ubijałem te jajka mikserem to rozbolała mnie ręka? Pokazywałem to mamie, ale ona powiedziała, że to jeszcze nie koniec, że muszę dodać 1 szklankę i 1/4 szklanki oleju do tych ubitych z cukrem jajek.

Po dodaniu oleju przyszła pora na dodanie  2 szklanek mąki wymieszanych z 2 łyżeczkami cynamonu, 2 łyżeczkami proszku do pieczenia i 2 łyżeczkami sody.

Widzicie moją minę? miałem już tego ciasta dosyć! Ale to jeszcze nie był koniec, bo czekała jeszcze marchewka starta na tarce. Mama wyłożyła blachę papierem do pieczenia a ja zacząłem mieszać startą marchew z ciastem.

Pozostała ostatnia czynność – wylanie ciasta na blachę! UFF koniec. Jak to zrobiłem pobiegłem myć ręce i resztę zostawiłem mamie. Mama do części ciasta dodała rodzynki i pokrojone orzechy i wstawiła placek do piekarnika. Ciasto marchewkowe piecze się w 175C przez 40 minut.

Upieczone ciasto było super. Można do niego jeszcze zrobić krem ze 150g  masła, 120 g cukru i 200g serka białego, ale zanim mama się wzięła za krem, to już rodzeństwo moje zjadło pół ciasta.

Jeśli byście chcieli  zrobić takie ciasto to podaję składniki

2 szklanki startej surowej marchewki

2 szklanki cukru

4 jaja

1 i 1/4 szklanki oleju

2 szklanki mąki wymieszanej z 2 łyżeczkami cynamonu, 2 łyżeczkami proszku do pieczenia i 2 łyżeczkami sody

można dodać posiekane orzechy, rodzynki

Smacznego!

 

 

 

Zajęcia szkolne w domu, w czasie kwarantanny

Minął już miesiąc jak siedzę w domu i nie chodzę do szkoły. Od poniedziałku do piątku łączę się przez internet  z kolegami z naszej klasy, a Pani Beata prowadzi z nami zajęcia on line!!! Zawsze jest bardzo wesoło i robimy różne prace plastyczne. Pani Beata ma dla nas dużo cierpliwości i czyta nam w odcinkach różne książki. Przeczytaliśmy razem „Cudaczka wyśmiewaczka”, a teraz czytamy „Reksia i Pucka” opowieść Jana Grabowskiego o dwóch szczeniaczkach.

 

Oprócz spotkań „na żywo” mama dostaje na  maila karty pracy do wydrukowania, które potem razem robimy. Z tej okazji musieliśmy kupić sobie nową drukarkę, bo do starej tusz jest strasznie drogi.

Dostajemy mailem filmiki z Panem Adamem i Panem Marcinem, które bardzo lubię oglądać. Pokazują na nich jak mam ćwiczyć, ale ja najbardziej lubię im kibicować. Nie myślcie sobie, że mama nie ćwiczy ze mną. Codziennie 10 minut przed śniadaniem robimy ćwiczenia Pana Adama z piłeczką.

Pani Edyta, która prowadzi w szkole lekcje gotowania, zachęca mamę, żeby dała mi przestrzeń w kuchni, a wiecie, że moja mama jest chorobliwie ambitna  więc nie zostawiła takiej propozycji bez echa. Ale o tym co robię w kuchni opowiem później.

Teraz pokażę Wam co zrobiłem w dużym skrócie.


Radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego

Alleluja Zmartwychwstał Pan!

Przyszły święta Wielkanocne. Jakie to wszystko  dziwne…

Od miesiąca nie chodzę do szkoły, nie chodzę do kościoła i z domu też nie wychodzę. Czy jest mi smutno? Nie, ja lubię być w domu. Siedzieć przy komputerze i grać w moje gry.

Dostaję ze szkoły karty pracy do wydrukowania i razem z mamą robię lekcje. Jak już skończymy, mama pstryka zdjęcie i wysyła do mojej wychowawczyni. Mam dużo zdjęć.

Jestem bardzo  pomysłowy. Zrobiłem kartkę na konkurs, która nie znalazła uznania w oczach głosujących i zajęła ostatnie miejsce, więc przerobiłem ją na koszyczek i proszę na święta jak znalazł mam ozdobę.

Pozdrawiam wszystkich z uśmiechem!

Ja się nie martwię, czego i Wam życzę!

Mała pizza na obiad

Lubię pizzę. Mama zrobiła ciasto i dała mi kawałek, żebym sam przygotował swoja pizzę.

Pociąłem pieczarki na kawałki.

Rozwałkowałem ciasto.

Pokroiłem szynkę i starłem ser żółty.

Ciasto posmarowałem sosem pomidorowym.

Na sos pomidorowy położyłem pozostałe składniki.

Na koniec ser i gotowe!

 

A tak wyglądała moja pizza po upieczeniu. Powiem Wam, że była równie smaczna!

Sylabownia – nasza gra planszowa

Maks ma kłopoty z nauczeniem się liter,  ze składaniem ich w sylaby i oczywiście z czytaniem gotowych sylab. Czy to sylaby z „M”, czy z „P”, to właściwie trudno mu zapamiętać, bo to go w ogóle nie interesuje. Ćwiczymy kolejny rok czytanie sylab z tymi dwoma spółgłoskami i nadal bez rezultatu. Próbowałam dołączyć gesty Gora, żeby łatwiej mu było je zapamiętać…

W szkole nauczycielka podsunęła mi pomysł, żebym wymyśliła jakąś grę, dzięki której nauka będzie ciekawsza. Od świąt gramy w naszą grę i myślę, że w końcu dopracowałam zasady i różne poziomy trudności.

Do tej planszy mam przygotowane na żółtym tle samogłoski i na szarym spółgłoski. Rzucamy kostką, przesuwamy pionek na pole wyznaczone ilością oczek na kostce. Stajemy na kolorowym polu. Jeśli jest żółte bierzemy z kupki samogłoskę, jeśli szare bierzemy ze stosu spółgłoskę. Gra polega na zbieraniu liter i po dojściu na metę układa się je w sylaby i słowa.

Jeśli gracze znają dwuznaki spółgłoski mogą być wymieszane z dwuznakami. Oczywiście kartoniki są ułożone literą do dołu. Na planszy widać nakrętki, które są na drabinach. Zejście z drabiny albo na nią wejście sprawia, że dostajemy taką nakrętkę, która działa jak joker. Przy układaniu sylab lub słów taką nakrętkę możemy wymienić na literę, której nam brakuje.

Jeśli chodzi o dojście do mety, to żeby zakończyć grę, trzeba wyrzucić tyle oczek ile brakuje do wejścia na pole „meta”. Jeśli oczek jest więcej wchodzimy na metę i cofamy się na pole które wypada z ilości wyrzuconych oczek.

Czyli pionek chłopca jeśli gracz wyrzuci 6 oczek to z  tego pola, na którym stoi   wchodzi na metę 1,2,3 i  cofa się 4,5,6 że znowu staje na tym samym polu.

Oto wynik rozgrywki z losowych liter.

Można je ułożyć tak, lub inaczej.

Nakrętkę zamieniamy na potrzebną nam literę.

Wynik drugiego gracza. Nakrętki może wymienić na litery brakujące  mu do słów.

W następnym poście do tej planszy dołączę sylaby, żeby rozszerzyć możliwości gry  i dostosować ją do nauki czytania  metodą Krakowską.

Piramida zdrowia

W szkole od jutra rozpoczynamy tydzień zdrowia. Będą zajęcia sportowe pod patronatem AWF-u, i różne akcje promujące zdrowe żywienie: takie jak tworzenie figur z owoców i warzyw, robienie soków owocowo-warzywnych . Poznamy też piramidę zdrowego żywienia. Z tego powodu moja mama zapędziła mnie w to niedzielne popołudnie do roboty. Wycięła z kartonu szablon piramidy, podzieliła na półki, zafoliowała symbole mówikowe związane z odżywianiem i sportem, a ja musiałem je powycinac i przylepić rzep żeby trzymały się na piramidzie.

Tak wygląda szablon naszej piramidy z podziałem na półki . Podzieliliśmy ją zgodnie ze wzorem jaki w wakacje dostawaliśmy w Lidlu za zakupy.

Ta piramida zawiera nie tylko produkty żywnościowe, ale uwzględnia również aktywność fizyczną.

Złożyłem piramidę i spiąłem na rzepy.


Fajnie wyszło.

Potem wyciąłem zafoliowane symbole produktów spożywczych.

Od spodu przykleiłem kawałek rzepy…

Rozmieszczałem produkty zgodnie z instrukcją.

Rozmieściłem wszystkie produkty na trzech ścianach piramidy!

Potem zdjąłem symbole, włożyłem do pudełka i rozłożyłem piramidę.

Całość nie zajmuje dużom miejsca. I jest gotowa do włożenia do plecaka.