Zespół Downa znów namącił…

15 lipca byliśmy w Szpitalu Dzieciątka Jezus, żeby zapadła decyzja jak leczyć  u Maksa chorobę Perthesa. Pan doktor, kazał nam zrobić dwa zdjęcia rtg, gdyż ufa tylko opisom z ich pracowni rentgenowskiej. Udało nam się zrobić te zdjęcia , ale opis był krótki; typowy obraz choroby Perthesa III okres. Nasz pan doktor zbadał odwodzenie nóg Maksa w stawach i smutno powtarzał, że on jest tu na zastępstwie i nie wie co z nami zrobić. W końcu zaprosił nas na następny dzień na 8 rano pod salę konferencyjną, gdzie profesor Górecki i Jego zespół lekarzy ortopedów konsultują trudne przypadki. Przyszliśmy na konsultację, poproszono Maksa, żeby pokazał jak chodzi (od 14 lipca już próbował stawać na nogi). Po konsultacji wyszedł nasz pan doktor i cały radosny powiedział, że to nie jest choroba Perthesa, że Maks ma niesymetryczne główki kości udowej, co się zdarza w Zespole Downa, że za godzinę będzie gotowe nowe rozpoznanie, a Maks może chodzić i za pół roku zaprasza nas na kontrolę. To po prostu cud. Tylu lekarzy diagnozowało Maksa i o mały włos nie leczono by go na coś, czego nie ma…Poczułam się tak, jakby ktoś zdjął z moich ramion ogromny ciężar… Maks próbuje chodzić po trzech tygodniach niechodzenia idzie mu to z trudem, ale mamy nadzieję, że się usprawni, a za tydzień jedziemy na turnus z Bardziej Kochanymi do Mrzeżyna!!!