Wczoraj odlecieli do USA kuzyni Maksa Józio (3,8) i Cora (2 i pół). Spędzali u babci swoje wakacje. Maksio bawił się z nimi wesoło i pod koniec ich pobytu bardzo ich polubił. Teraz Maksi wstaje o 6.15 i zbiera się do przedszkola. Jedziemy z tatą na Ochotę . Na razie jest świetna pogoda i po drodze do przedszkola zaliczamy jeszcze plac zabaw. A potem Maksio zjada jeszcze pół bułki i zaczyna swój przedszkolny dzień- dzisiaj od 8.14. Maks bardzo dobrze wszedł w grupę i ma z dziećmi dobry kontakt emocjonalny. Dzieci- ponoć- go głaszczą i całują. Jedynym mankamentem jest to , że Maks nic nie je w przedszkolu. Zabieram go po obiedzie, którego nawet nie spróbuje i jedziemy autobusem do domu 20 minut, a potem tramwajem z 5-7 minut. Po powrocie coś zjadamy i Maksio idzie odpocząć .
Maks przytula Józia.
Razem rysujemy.
Ale w koło jest wesoło…
Z Józiem na Tolospacecar…
Bawimy się autami…
Zabawa samochodami jest najlepsza.
Razem- bez względu na ilość miejsc!
W piaskownicy…
Na huśtawce z Anią koleżanką Maksa z podwórka.
Cora szalała na piłce!
Pobaw się też ze mną…
Idziemy do ZOO z ciocią Ulą, Babcią i Małgosią.
Lubimy kotki nawet czarne…
Namiastka tropikalnego lasu.
Wesoły pociąg safari.
Flamingi i my.
Na koniec struś i odpoczynek przy słoniach.
Fajnie było – grunt to rodzinka i wspólnie spędzany czas.