Archiwum miesiąca: luty 2010

Czwarty dzień na zimowisku.

Maksio dzisiaj dobrze spał, nie kręcił się w łóżku. Na śniadanie zjadł parówkę i kanapkę z szynką. Potem poszli na spacer do Rezerwatu Żubrów. Maks jechał na sankach i od czasu do czasu uskuteczniał kontrolowane zsuwanie się z sanek i rzucanie się w zaspy. Wrócili do ośrodka autobusem, w którym Maksio uciął sobie krótką drzemkę. Na obiedzie zjadł pół zupy pomidorowej, kotlecik, ale za surówkę podziękował. Jak zadzwoniłam wesoło bawił się z kolegami. Chwilę do niego mówiłam, on mi pomrukiwał w słuchawkę, a po chwili usłyszłam – PA, PA i Maksio zakończył rozmowę. Chyba się znudził…

Trzeci dzień w Białowieży.

Wczoraj wieczorem była dyskoteka, więc Maks szybko zasnął i nie budził się w nocy. Dzisiaj były zabawy na śniegu, zaspy coraz większe, gdyż śnieg ciągle pada. Maks jest w pokoju z Panią Kasią i Kamilem. Teraz jest też u nich Stefcia i rysują nie tylko na kartkach…Maks nadal nie je zup, ale za to je mieso i pieczywo. Humory dopisują! Pani Kasia martwiła się, że Maks  do tej pory robił tylko raz kupę. Zadzwoniła do mnie po 17, żeby powiedzieć, że kupa już jest i dać Maksiowi porozmawiać ze mną. Powiedziałam min.- Wiesz , że cię kocham, a on powiedział -TAK!