Przed zajęciami u pani Wianeckiej szłam z Maksem na place zabaw. Na naszym Osiedlu Albertyńskim jest jeden dobry plac zabaw, ale po drugiej stronie ul.Marii Dąbrowskiej, na Osiedlu Kościuszkowskim jest dużo lepszy. Bożka poleciła mi skaczące żabki, świetna zabawa. Można później ponaklejać na nie karteczki z samogłoskami i powycinać z kolorowego papieru kałuże, do których wskakują żabki z tą samą samogłoską. Super motor i jego kierowca… W piątek była bardzo ładna pogoda i z chwili na chwilę robiło się co raz cieplej. Zjazd… W górę po drabinie… Tu niestety Maks nie kumał, że trzeba skorzystać z siatki, żeby dostać się wyżej, na poziom, z którego zjeżdża się ze zjeżdżalni. On po prostu zarzucał nogę i podciągał się wyżej… Zajęcia grupowe. Na Zjeździe było z 8 matek z dziećmi, niektóre dzieci dość małe, nie przychodziły, więc na zajęciach grupowych bywało bardzo kameralnie. Maks w chińskim kapeluszu, na chwilkę… Maks nie chce, żebym ja miała kapelusz na głowie! W piątek, sobotę i niedzielę, Maks był sam u Pani Eli na zajęciach, gdyż moja osoba go rozpraszała. Wszystkie zajęcia można sobie było nagrać na płyty mini dvd-rw, żeby przeanalizować sobie przebieg zajęć.