Archiwum miesiąca: sierpień 2010

Maksio u dentysty

Dzisiaj Mateusz miał wizytę u dentysty, więc postanowiłam zabrać z nami Maksa, żeby się oswajał z tematem. Na początku Maksio patrzył jak tata i Mateusz pokazują zęby. Potem pan doktor wiercił w zębie Mateusza i Maks chciał ściągnąć z fotela  brata (za nogi), a jak mu się to nie udało to wyszedł z gabinetu. Po chwili jednak ciekawość zwyciężyła i wrócił. Mateusz jest bardzo dzielny i nic a nic nie marudzi, więc naprawa zęba trwała bardzo krótko. Maks pojękiwał zamiast Mateusza. Na koniec Maksio miał pokazać swoje zęby. Usiadł na kolanach Mateusza, a pan doktor woził ich w górę i w dół na fotelu.

dentysta1

Maksowi bardzo spodobało się jeżdżenie w górę i w dół…

dentysta2

Pan doktor pokazał Maksowi lusterko (czarodziejskie), przez które będzie oglądał mu zęby.

dentysta3

Najpierw oglądał zęby na górze…

dentysta4

…potem zęby na dole. Maks był bardzo spokojny i pozwolił obejrzeć wszystkie swoje zęby!

dentysta6

Pan doktor powiedział, że Maks ma zdrowe zęby i bez ubytków!

dentysta7

Maks też się z tego ucieszył i sam wlazł z powrotem na fotel.

dentysta8

Był bardzo zadowolony. Dostał też ksiażeczkę pt” Maluszek i mycie zębów

dentysta10

W domu jeszcze raz ją sobie obejrzał.

Maksio i Julka w ZOO

W sobotę Maksio i Julcia wybrali się do warszawskiego ZOO. Pogoda była idealna na spacer, niebo zachmurzone, ale dość ciepło. Zwiedzanie zaczęliśmy od strony nowego pawilonu dla hipopotamów. Przed basenem tych sympatycznych ssaków przywitał nas słonik z cukierkami. zoo 1 Maksio nawet się przytulił do tego słonia… zoo 6 Potem poszliśmy na plac zabaw. Kiedy Maksio szalal na zjeżdżalniach , Julcia malowała na warsztatach plenerowaych zorganizowanych przez  Fundację ATELIER. zoo 2 Obok placu zabaw jeżdzi kolejka. Maksio zafundował sobie tylko jeden przejazd. Byłam tym bardzo zdziwiona, ale w tej kolejce nie było kierownicy, więc Maksio nie mógł nią kierować. Na placu zabaw serce podeszło mi do gardła, kiedy Maksio na dużej zjeżdżalni zamiast zjeżdżać w dół, to zaczął się bujać na drążku 3 metry nad ziemią… zoo1 Opuściliśmy plac zabaw i poszliśmy dalej. Na tarasie przed wybiegiem dla słoni zrobilismy sobie zdjęcie. Ale Maksiowi najbardziej podobały się ryby i najwięcej czasu spędził w budynku Akwarium. zoo 5 zoo 3 zoo 4 Maksio stał i patrzył, my w końcu usiedliśmy sobie na ławeczce na przeciwko ,a Julcia z mamą czekały na nas na zewnątrz, bo w końcu ile czasu można patrzeć na ryby! Byliśmy o 14 na karmieniu pingwinów, dzieci były już zmęczone, lekko kropił deszcz, więc skierowaliśmy się na parking, żeby pojechać na obiad do domu. hustawka Maksio ma przyjemność z zabawy wtedy, kiedy ma miłe towarzystwo. karuzela drzewo Julka i Maks oprócz zabaw ruchowych zostali też zaangażowani do robienia zabawek z chrupek. W tę zabawę włączyłam się razem z Asią – mamą Julci – i wkróce Maks będzie miał swoje akwarium ze zwierzętami zrobionymi z chrupek.

Listy do Syna w Galerii Żoliborz

Maks był dzisiaj w Galerii nad supermarketem Simply przy Broniewskiego 28. Wystawa „Listy do Syna” wróciła do Warszawy po dwu i półrocznej przerwie, kiedy to wędrowała po Polsce. galeria 1 Katarzyna Cichopek pytała Chrisa Niedenthala, czy łatwo jest fotografować dzieci? Znany fotograf odpowiedział, że niezwykle trudno i to w ogóle cud, że to się udało. Maks oczywiście czuł się jak u siebie i brał czynny udział w okolicach mikrofonu, a może w okolicy Pani Kasi? Tomek powiedział, że Maks podszedł do grupki Pań wśród, których była Pani Kasia i tylko Jej podał rękę. Kiedy Pani Suchcicka zapytała, czy ktoś chciałby jeszcze coś powiedzieć – Maks podszedł i wyciągnął rękę w stronę mikrofonu… galeria 2 Maks stale biegał po galerii, dookoła sklepów, ledwo udało nam się ustawić do tego zdjęcia. Poza tym stale chciał się dostać na podwyższenie, gdzie grało dwóch muzyków, którzy jednak prosili, żebyśmy go trzymali z dala… galeria 10 Tu właśnie buja się na barierce, która odgradza go od prostej drogi do muzyków. galeria 3 Trochę podrygiwał w takt muzyki… galeria 5 Zafascynował go szklany dzbanek… galeria 6 Poznał Mamę Małgosi na zdjęciu i na przyjęciu stale podchodził i podawał Jej rękę… galeria 7 Bardzo miły Pan postanowił zafundować Maksowi kołysanie w aucie. Nie zniechęcił się po wrzuceniu pierwszej monety, kiedy auto nie ruszyło i wrzucił drugą, ale nawet za podwójną stawkę – auto nie ruszyło… ono wiedziało, że ostatnio Maks woli siedzieć w aucie, które się nie kołysze!

Imieniny Maksa

14 sierpnia Maksio ma imieniny. Mieliśmy pojechać do Niepokalanowa, ale z powodu upału postanowiliśmy spędzić czas w basenie w naszym małym ogródku. Do Niepokalanowa pojedziemy jak będzie chłodniej… imieninymaksa1 Materac dmuchany bardzo uatrakcyjnia zabawy w basenie. imieninymaksa2 Maksio z Rowów przywiózł koło, które dostał od Mamy Adasia. imieninymaksa 3 Dwa śledzie na materacu… imieninymaksa 4 Mama też się kąpała… imieninymaksa 6 Ale tata dopiero przeżywał prawdziwe emocje… imieninymaksa9 …i chlust go wodą, sekundę trwało i … imieninymaksa7 Maks ma słabość do stóp taty i na lądzie ( łaskocze je kiedy tata smacznie śpi) i w wodzie… imieninymaksa 8 W basenie przesiedział cały piątek i sobotę, ale lubi, żeby mu ktoś towarzyszył – najlepiej, żeby to był Mateusz…

Scenki z turnusu w Rowach

Wróciliśmy z Rowów i trochę smutno, że już po turnusie. Maksio był zdrowy i zadowolony. Codziennie, przed śniadaniem, chodziliśmy patrzeć na fale i mewy, które żerowały na brzegu. Odpoczywaliśmy i zwiedzaliśmy okolicę. Byliśmy w Skansenie w Klukach, w Latarni w Czołpinie, na wieży widokowej na Rowokole i w Łebie w Jurajskim Parku. Nasze wspomnienia z turnusu postanowiłam przedstawić w krótkich scenkach, z Maksem w roli głównej.

Sobota 24 lipca – Przywitanie morza… Jesteśmy na brzegu morza, Maks biega na bosaka, a fale liżą mu stopy. Cały czas trzymam go za rękę, żeby nie „poszedł wpław – do Szwecji”. Pogoda zapowiada deszcz, ale jest bardzo ciepło… Puszczam rękę Maksa, chcę mu zrobić zdjęcia. Maksio biegnie po mokrym piasku – robię dwa – większa fala podcina synka i wpada jak długi do wody. Jest cały mokry i we włosach ma mnóstwo piasku. Chowam aparat, zdejmuję z niego mokre ubranie i biegnę z półnaguskiem do Albatrosa, żeby umyć mu głowę i przebrać w suche rzeczy.

25 lipca – niedziela Pada, więc dla dzieci ma być wyświetlony na projektorze film. Dzieci czekają, ale komputer nie „widzi ” rzutnika, więc rzuca tylko światło na ekran. Maks wstaje z koca i podchodzi do ekranu. Wyciąga ręce i robi teatrzyk cieni. Za nim podchodzą do ekranu inne dzieci i z wielką radością oglądają swoje cienie.

26 lipca – poniedziałek Maks wsiadł na czterokołowy rowerek Tomka i przejechał sam kilkanaście metrów. Zafascynowała go trąbka w rowerze, nacisnął ją kilka razy i…i uznał, że już przeżył wszystko co mógł na tym rowerze.

27 lipca – wtorek Byliśmy z Maksem na placu zabaw koło estrady w Rowach. Było tam sporo dzieci, które w swoich miejscach zakwaterowania nie miały możliwości pohuśtać się, czy pokręcić na karuzeli. Nasz Maks, zawsze towarzyski, od razu upodobał sobie karuzelę. Usiadł na jednej z dwóch ławek i śmiał się radośnie. Na ławce na przeciwko blondynek też śmiał się. Na początku wstała z ławki na której siedział Maks, najstarsza dziewczynka, która kręciła karuzelą, po niej inne dzieci przesiadały się na tę drugą, już zatłoczoną ławkę. Karuzela kręciła się szybko, wiec Maks wyciągnął ręce przed siebie i po swojemu radośnie wokalizował. Dzieci powoli opuszczały karuzelę. Na koniec tata przyszedł po ostatnią dziewczynkę, która jeszcze siedziała i miała niewyraźną minę. Maks został sam na karuzeli, zabawa już nie była taka fajna jak z innymi dziećmi, ale jeszcze przez chwilę pokręcił się z Mateuszem, który tak jak on, ma pięć lat i mieszkał na parterze z nami w Albatrosie.

28 lipca – środa Pojechaliśmy do Skansenu w Klukach, czyli krainy w kratkę. Oglądaliśmy zabudowania, które pozostały po Słowińcach, rdzennych mieszkańcach tych okolic. Siąpił deszczyk, a Maks biegał od zagrody do chałupy. Do niektórych wchodził, a do jednej, w której było dość ciemno, nie chciał w ogóle wejść. Zwiedzanie z Maksem to ciągły maraton bieganie z jednego miejsca w drugie. Po obiedzie był bal przebierańców. Materiałem na kreacje były kolorowe worki foliowe i krepina, ale Maks nie dał sobie nic włożyć.

29 lipca – czwartek Nasz poranny spacer brzegiem morza Maks odbywał w kaloszach. Siąpiło i zapowiadał się większy deszcz. Na brzegu morza leżał czarny kawał skamieniałego torfu. Postawiłam Maksa na nim i mówię – postawię cię tu, a fale będą rozbijały się o kamień. Przyszła większa fala i rozbiła się o Maksa wlewając mu się do kaloszy.

30 lipca – piątek Wracamy z plaży, Maksio jak zwykle w biegu. Ojciec trzyletniego Tomka mówi do niego – Zobacz jak Maksio szybko biegnie -. Na to Tomek (bez zespołu) wystartował, przegonił Maksa i pierwszy dobiegł do schodów Albatrosa.

31 lipca- sobota Upał i gęsto na plaży. Maks sprawia wrażenie jakby chciał wejść głębiej w morze i się pomoczyć. Tata sadza go na kole i próbuje wciągnąć do wody. Fale opryskują Maksa i zimna woda zniechęca do kąpieli. W sumie to Maks wykazywał się rozsądkiem, gdyż dłuższe stanie w wodzie i lodowate stopy wyciągały go na piasek. Siadał i przykrywał stopy ręcznikiem. Z uwagi na chorobę Perthesa, Maks ma zalecone ciepłe kąpiele, które rozszerzają naczynia krwionośne i powodują lepsze ukrwienie = odżywienie kości.

1 sierpnia – niedziela o 10.15 mieliśmy wypłynąć „Jagą” na rejs po morzu. Od rana gorąco i morze było jak stół. Przyszliśmy oczywiście wcześniej do portu, żeby się nie spóźnić. Pani sprzątała przed tawerną i zmywała podłogę. Maks wypatrzył plastikowy domek, w którym mogły bawić się dzieci, żeby rodzice spokojnie zjedli i z uporem maniaka chciał się tam dostać. Ja z podobnym uporem mu tego zabraniałam (w domku były jakieś sprzęty pochowane) no i Maks pokazał się z tej strony z jakiej mało kto go zna! Na statku było już dobrze. Każde dziecko na pełnym morzu mogło pokręcić sterem. Maks polubił miejsce przy sterze i też trudno mu było je opuścić.

2 sierpnia – poniedziałek Pojechaliśmy zobaczyć Latarnię w Czołpinie. Maks nie dał się prowadzić za rękę, gdy szliśmy po ulicy od parkingu do szlaku, który prowadzi do latarni, więc Tomek niósł go na barana. Na barana bierzemy Maksa, żeby oszczędzać jego prawe biodro. W każdym razie tata wniósł Maksa pod latarnię i czekali aż ja wejdę z Mateuszem na galeryjkę widokową. Mateusz ma lęk wysokości, więc jeden rzut oka z tarasu i już miał dość. Zeszliśmy na dół. Natomiast Maks zapragnął wejść na latarnię i sam na swoich nóżkach wszedł aż do kasy biletowej, czyli na samą górę, z której wąskie metalowe stopnie prowadziły na taras widokowy. Po obiedzie był mecz siatkówki i Maks był obrażony na tatę, że zabraniał mu wchodzić na boisko, gdy piłka śmigała w jedną i druga stronę…

3 sierpnia – wtorek Deszcz padał więc robiliśmy rodzinnie lalki i misie z bibuły. Maks był zainteresowany przez moment rolkami krepiny, którymi uderzał w podłogę jak pałeczkami w bęben. Mateusz miał na niego oko, kiedy ja robiłam misia. W końcu Maks mimo zakazu wyszedł na deszcz i biegał po parkingu. Nie wracał, chociaż go wołałam i dotarł aż do jadalni. Zabrałam go na ręce i powiedziałam mu, że za karę – za to, że mnie nie słucha – będzie siedział zapięty w wózku i patrzył jak inne dzieci bawią się lalkami i misiami.

4 sierpnia – środa Karmiliśmy mewy przed śniadaniem. po śniadaniu starsze dzieci pojechały z tatą na Rowokół, a my z Maksem byliśmy na plaży. Maks niestety nie bawi się w piasku i ulubionym zajęciem nad morzem, jest stanie w wodzie i wrzucanie kamieni do wody. Po południu poszliśmy z Maksem do „city”, żeby pohuśtał się w autach. Okazało się jednak, że Maks lubi siedzieć w autach jak są nieruchome, a jak po wrzuceniu monety zaczynają się bujać – to on wysiada. o 17 było oficjalne zakończenie turnusu, na którym niektóre dzieci zobaczyły swoich rodziców w całkiem niecodziennych rolach. Było bardzo wesoło i Maks oczywiście też wpakował się na scenę i tańcował w rytm piosenki – „Jesteśmy jagódki”.

5 sierpnia – czwartek Tego dnia pojechaliśmy na wycieczkę do Parku Dinozaurów, do Łeby. Mimo, że z Rowów do Łeby jest mniej niż 50 km, autokarem jedzie się półtorej godziny. Tamtejsze drogi są wąskie i czasem trudno się minąć z autem jadącym z naprzeciwka. Ale warto było pojechać. Zwiedzanie parku zajmuje co najmniej dwie godziny. My mieliśmy trzy i najdłużej staliśmy przy kolejce, która jeździła po szynach w kółko, na placu zabaw. Maks wsiadł do kolejki i nie dał się z niej wyjąć przez 4 kolejne tury (każda po 4 min). Dzieci wsiadały i wysiadały , a on twardo siedział . Raz przesiadł się do wagonu i wtedy upewnił się, że tylko rola maszynisty w pełni go satysfakcjonuje. Tak więc zmieniały się dzieci i żadne nie chciało jechać drugi raz tylko Maks… Gdy w końcu wyrwałam go z kabiny maszynisty, pognaliśmy zwiedzać park i żeby Maks już nie wrócił się do kolejki poszliśmy pod prąd kierunku zwiedzania. Park zrobił na nas duże wrażenie. Jest co zwiedzać i podziwiać.

6 sierpnia – piątek Po śniadaniu poszliśmy na plażę i to było nasze pożegnanie z morzem, gdyż po obiedzie wracaliśmy do domu.