Dzieci z zespołem Downa są często określane przez logopedów, jako te, które nie są nauczone pracy. My rodzice głównie „odpowiadamy” za ten brak. Jeździmy po specjalistach, płacimy słono za ich usługi i do tego jeszcze stale wysłuchujemy jak zaniedbujemy nasze dzieci, albo za mało ćwiczymy, albo jesteśmy zbyt pobłażliwi… Pewnie każdy, kto ma niepełnosprawne dziecko, przynajmniej raz usłyszał takie zarzuty. Dla mnie jest to pewnien rodzaj niekompetencji, wynikający z nieznajomości specyfiki niepełnosprawności intelektualnej, a czasem przerzucanie odpowiedzialności na rodzica, za brak postępów u jego dziecka. Kupiłam Maksowi ruchomy alfabet i od czasu do czasu oswajamy się z literami. W górnym rzędzie ustawiam Maksowi samogłoski wydrukowane na papierze, które on musi „podpisać” korzystjąc z samogłosek ruchomego alfabetu. Potem przechodzimy do sylab, tych prostych, które czasem mu wychodzą… BA… Po ułożeniu sylaby wyśpiewuję ją w jakiejś rytmicznej melodii i Maks czasem ją powtórzy…Nasze sukkcesy są małe i często niepowtarzalne, Maks niestyety na krótko potrafi skupiać uwagę. Psychologowie dają mu najwyżej trzy lata w wieku rozwojowym!!! Dzisiaj byliśmy u Amelki. Wzięłam rowerek Maksa, żeby oboje sobie pojeździli. Ale na rower wsiedli tylko na minutę!!! Trochę pobawili się na placu zabaw i trochę w domu i okazało się, że Maks uwielbia placki ziemniaczane! Raz do koła i zabawa jest wesoła… Amelka jest wielbicielką psów, tu dopieszcza pieska, który od lipca kręci się wokół tego placu zabaw. Mieszkańcy go karmią i ponoć odżył. Maks nie boi się psów, ale generalnie jest trochę bardziej powściągliwy – wiadomo czy był szczepiony?!