Dziś o 19 w Centrum Działań Twórczych 1500m2 odbył się wernisaż prac Weroniki Karwowskiej zatytułowany „Rytm Życia”. W katalogu z Wystawy Pani Weronika napisała „Poprzez formę – portret- zamierzam dodać, chociaż symbolicznie, dostojeństwa i społecznej ważności osobom niepełnosprawnym. Poprzez treść cyklu chciałabym zwrócić uwagę na fakt, że niepełnosprawny intelektualnie, jak każdy człowiek, rodzi się dorasta i starzeje. Jak każdy człowiek ma życiowe pasje, swoje smutki i radości, i jak każdy zasługuje na szacunek i uwagę.” Janina Graban z redakcji pisma Integracja napisała tak „Posiadanie dodatkowego chromosomu nie musi zawsze oznaczać głębokiego upośledzenia, ale sam fakt jego posiadania wywołuje odruch uciekania od nieznanego. Osoby z takim upośledzeniem nie pasują do żadnej układanki. W życiu społecznym praktycznie nie istnieją. W integracyjnej batalii mają szanse poboczne. Ciągle nie wiadomo jak z nimi nawiązać kontakt i jakie powierzać im role. Podwójnie wykluczeni. Są ciągle wyrzutem sumienia dla sprawnych i niepełnosprawnych. Czy istnieje nadzieja na włączenie takich osób do normalnego życia? Nikt lepiej tego nie zrobi niż sztuka.” O obrazie Matka Boska Od Downów Pani Weronika tak mówi „Ania, w moim obrazie, występuje jako Matka Boska Boleściwa. Matka Boska była kobietą, która cierpiała po stracie swego dziecka. Niektóre kobiety z zespołem Downa cierpią, że tego dziecka nigdy mieć nie będą, choć natura wyposażyła je we wszystko, co byłoby potrzebne do tego, by nią zostać. W tym przedstawieniu nie ma korony cierniowej i gwoździ, są za to puste dłonie i poranione serce. Matka Boska od Downów, przechyla głowę w lewo, nie w prawo, jak na większości przedstawień. Stanowi jakby odbicie w lustrze, jakby zwierciadło rzeczywistości. Święty Down…? W pewnym sensie tak, ze względu na czystość uczuć, czystość intencji, czystość myśli…” Maksio przyszedł na wystawę, trochę zdziwił się, że jest tylu ludzi, a tak mało światła i zaraz zaczął ”zwiewać” w poszukiwaniu taty. Trochę się rozruszał i oswoił… i w oglądaniu obrazów troszeczkę przeszkadzał. Maksa szczególnie interesowały cienie rzucane na jasno oświetlone płótna. Oprócz obrazów, wykorzystywanych raczej jako tło do własnej twórczości, zainteresowali Maksa widzowie – próbował się zaznajomić z trzema żywo gestykulującymi (i dyskutującymi) panami (chyba artystami :-? ), którzy z pewnym wahaniem podjęli z naszym synem ostrożny dialog… No dialog podjął jeden, drugi próbował, a trzeci usiłował za wszelką cenę nie zauważyć małego Downa – co nie było specjalnie trudne, gdyż wyższy był od taty. Śmiesznie było – ale tata powiedział panom (młodzieńcom?) artystom, że zainteresowanie ze strony Maksa świadczy iż „jest w nich coś”… Bije brawo, a Pani Weronika przedstawia osoby, które portretowała. Maks był bardzo zmęczony i właściwie siedział na rękach u taty… Portret Natalii, która nas ciepło przywitała na wystawie. Więcej portretów