Archiwum miesiąca: czerwiec 2011

Maks nie jedzie do Jastarni, a my się przeprowadzamy

Maks w dwa tygodnie po poprzedniej infekcji zapadł na zdrowiu i aplikujemy mu Augmentin. Miał pojechać z OREW-em nad morze, ale w tym stanie to niemożliwe. A myśleliśmy… No właśnie – dzisiaj rozpoczęliśmy dwuetapową przeprowadzkę. W docelowej lokalizacji przy ulicy Leśnej Polanki jeszcze nie wszytko ukończone, a my już w drodze!

Przewieźliśmy „Z Albertem” mniej więcej połowę klamotów i rozstawiliśmy je po piętrach (mam nadzieję, że nie będzie wiele przenosin w pionie!).

Taki widok mamy w salono-kuchni.

Na parterze jest jeszcze kotłownia – chociaż do niej nic nie przywieźliśmy, to wygląda imponująco sama z siebie.

W naszym pokoju właściwie wszystko jest w porządku. Nawet okna umyte :) Nie, nie przez nas – developer zatrudnił osobę do tego zadania. Chwała mu za to!

U Maksa w pokoju puściutko – w dniu połowicznej przeprowadzki były montowane drzwi przesuwane na całą szerokość, za którymi będzie szafa-skarbnica i jeszcze coś…

Zasobnik ciepłej wody – w kotłowni nie zmieścił się taki model, jaki chcieliśmy dla naszej ósemki. Zauważcie, że rury idą jeszcze wyżej. Dlaczego – o tym napiszę dalej.

Obok na piętrze nasza (i Maksa) łazienka z największą wanną jaką znaleźliśmy (w rozsądnej cenie :)

Jest już ciepła woda, zatem zapraszamy do kąpieli!

Piętro wyżej stolarze-schodziarze trochę nawalili i brakuje barierki oraz zamówionej szafy. Mają być jutro i zamontować! Oby…

Obok brakującej barierki pokój Mery – właściwie jest OK. Tylko łóżko czeka na przykręcenie nóżek (stoją gdzieś w kącie).

Półki na książki z pokoju Gośki chyba wylądują gdzie indziej. Trzeba to dobrze przemyśleć…

W pokoju na drugim piętrze zauważyłem, że okna dachowe można otwierać na dwa sposoby. Trochę się poszamotałem z opornym mechanizmem i proszę jaki efekt!

W łazience na drugim piętrze kabina prysznicowa (odbyła długą drogę z Azji) czeka jeszcze na swoją kolejkę na „taśmie” białego montażu.

W pokoju Marcina umiejscowiliśmy pompę ciepła (powietrzną). Zasłonimy ją zabudową z drzwi przesuwnych i nieprzesuwnych. Ten pomysł (pompy ciepła) podsunął mi znajomy inżynier i… Spodobał mi się – szkoda gadać! Ciekawy jestem jak to będzie działać – pompa ma ssać ciepłe powietrze znad dachu i wypuszczać zimne (też na dach). Ja sobie wymyśliłem, że część zimnego powietrza (w upały) będziemy wpuszczać do dwóch pokoi na poddaszu. Aha – pompa ciepła grzeje wodę do mycia! Teoria mówi, że wkładamy 1 kW energii elektrycznej, a odzyskujemy 3,8 kW energii cieplnej. Drżyjcie rachunki…

No, troszkę jeszcze trzeba przy tej instalacji połatać dziur – a także porobić nowe dziury, gdyż dekarze przyjeżdżają w przyszłym tygodniu i pompa ciepła nie ma skąd zasycać ciepłego powietrza :(

To będzie nawiew zimnego powietrza (taka prosta klima) do pokoju Gośki. Otwór zamkniemy białym anemostatem i powinien dość estetycznie się prezentować.

Za tydzień drugi rzut przeprowadzki – też „Z Albertem”. Poganiam fachowców ile się da (aby się przy okazji nie zniechęcili) gdyż do końca czerwca musimy nieodwołalnie przekazać bielańskie lokum Pani Magdzie!

Szóste urodziny Maksa

Jak ten czas leci… Jeszcze niedawno Maks był taki malutki, a dziś skończył sześć lat.

Od przyszłego roku wszystkie sześciolatki pójdą do szkoły… Ale nie takie… Maksio małymi krokami zmierza ku edukacji. Najpierw była to edukacja w przedszkolu integracyjnym, do którego poszedł, jak inne dzieci, mając trzy lata. Oczywiście już wtedy widać było ogromną przepaść w rozwoju pomiędzy tym co potrafił Maks i jego rówieśnicy. Szczególnie dotkliwy był i jest brak mowy. Maks nie opowie mi jak smakował mu torcik, który zrobiłam mu do OREW-u, nie powie co robił i jak się bawił wczoraj na wycieczce do ZOO…

Dopiero wychowując Maksa uświadomiłam sobie jak trudną umiejętnością jest mowa i jak bolesny jest jej brak…

Maks urósł i nabrał ciałka i pod tym względem jest sześciolatkiem. W ostatnim roku opanował umiejętność obywania się bez pieluch i sam czasem idzie do wc. Potrafi się całkowicie rozebrać i trochę ubrać. Umie włączyć komputer i klika myszką w odpowiednie miejsca, żeby zamknąć czy powiększyć obraz. Czasem bawi się różnymi figurkami i odgrywa jakieś scenki. Nadal lubi muzykę i piosenki, których rytm wybija na bębnie, albo czymś co bębni…

Maksio bębni w urodzinową czapeczkę…

W oczekiwaniu na torcik… Nadal stuka paluszkami.

Czapeczka już poszła w odstawkę, ale i tak długo utrzymała się na głowie. W poprzednich latach Maks od razu zrywał takie nakrycie z głowy.

Długo oczekiwana chwila zdmuchiwania płomienia… W tym Maks zawsze był dobry!

Po poczęstunku czas na zabawę i urodzinowe szaleństwo…

Muszę dodać, że Maks jest bardzo wesołym chłopcem, który uśmiecha się do współpasażerów w metrze. Na spacerach macha do przechodniów rączką, albo wyciąga ją w geście powitania. Niestety często gesty te pozostają bez odpowiedzi. Uważam, że z niektórymi dorosłymi jest coś nie tak, jeśli nie potrafią odmachać dziecku i jeśli nie potrafią odpowiedzieć na uśmiech dziecka.

Maks już jest dużym dzieckiem i ciągle mu mówię, że nie warto pozdrawiać wszystkich dookoła!

Festyn ” Jacy możemy być szczęśliwi”

Dzisiaj byliśmy na festynie, który  zorganizowało Stowarzyszenie Bardziej Kochani. Pogoda dopisała było ciepło, słonecznie, a na dzieci czekało wiele atrakcji.

Maks miał dwa ulubione miejsca, do których ciągnął jak mucha do miodu…

Oto pierwsze. Ring bokserski, na którym można było spróbować swoich sił. Cieszył się ogromnym powodzeniem. Maksa nie można było stamtąd wyciągnąć, chociaż sam nie próbował nawet wyciągac pięści, raczej palec wskazujący w geście no, no no, nie rób tego!

Tu gromadka korzystająca z ringu „pokojowo”…

A tu „prawdziwi ” faceci w ogromnych rękawicach, którzy nie mają względów na osobę…

Trzeba zauważyć, że obie grupy były bardzo szczęśliwe…

Ja natomiast stałam przy ringu i pilnowałam, żeby jednak zwolennicy męskich zabaw mieli wzgląd na Maksa.

Udało mi się wywlec Maksa i pokazać mu konie. Maksio zrobił dwie rundy na białym koniu. Nie ma zdjęcia, ponieważ pilnowałam, żeby nie spadł z konia.

Warsztaty rzeźbiarskie… Takim kawałkiem drewna wali się w glinę. Maksio jakoś nie walił, w koncu woli walić w bębny…

Oto drugie magiczne miejsce – scena! Maksio ma do sceny pociąg duży , tak samo jak  do mikrofonu, przed którym może ruszać ustami i pomrukiwać gestykulując…

Chwilę zagadałam się z chrzestnymi Maksa, a jak się obejrzałam…

…Maksio był już na scenie i podrygiwał do szantów Pana Romana Roczenia, któremu akompaniował na gitarze Gienek Loska.

Po zajęciach z dogoterapii Maks wie co jest najważniejsze w kontakcie z psem!

Maksio był bardzo szczęśliwy, poza tymi momentami, kiedy sadzałam go w wózku, żeby odpoczął i napił się soku. Wykazywał się niezmordowaną aktywnością ciągnąc w owe dwa magiczne miejsca.

Tak więc oboje wróciliśmy z lekka zmęczeni, ale szczęśliwi!

 

Kręcimy lody

Upały to podobno nie najlepsza pora na lody, ale my poszliśmy na całość i kupiłam w Lidlu maszynkę, która miesza masę na lody.

Wczoraj zrobiłam pierwsze lody ze świeżych truskawek i wszystkim bardzo smakowały. Ja osobiście nie jadłam, ponieważ jestem uczulona na truskawki, ale Maksio zjadł z apetytem i to były jego pierwsze lody w życiu.

Z zamrażarki wyjęłam zamrożony pojemnik, w którym kręci się lody. Pojemnik mrozi się 24 godziny. Na pojemnik nakłada się mieszadło i włącza się je, zanim jeszcze wleje się masę lodową. Nie należy też wyłączać mieszania w trakcie kręcenia lodów, żeby miejscowo nie przymarzły do naczynia.

Wlewam wcześniej przygotowaną masę lodową, tzn. zmiksowane truskawki z greckim jogurtem i cukrem… Jeżeli wszystko było w lodówce to nie musi się dodatkowo chłodzić. (W przepisie polecają masę na lody chłodzić w lodówce 4 godz.)

Mieszadło miesza lody. Jeżeli przez 40 minut nie zgęstnieją, należy je zamrozić  w zamrażarce. Nasze zamroziły się po 30 minutach… Na pierwszy rzut oka widać, kiedy  zgęstnieją, gdyż widać dno pojemnika (lody jakby „stoją” wokół mieszadła).

 

Kupiłam wafle i łyżkę do nakładania lodów… Najlepiej żeby była plastikowa, albo drewniana, żeby nie porysowała pojemnika w środku.

Maksio bierze swojego pierwszego loda. Potem lizał go stojąc przed lustrem.

Za dwa tygodnie zacznie się godzina „P”

W kwietniu sprzedaliśmy nasze mieszkanie, wzięliśmy kredyt i kupiliśmy segment na Leśnej Polance, na Tarchominie i do końca czerwca musimy się tam przeprowadzić!

Od kwietnia wykańczamy w środku segment, który zbudował dla nas developer „Warszawskie nieruchomości M&M Sotek”. Cały segment jest przebudowany pod naszą dużą rodzinę. Zamieniliśmy open space na poddaszu na trzy pokoje z łazienką. Dlatego dokupiliśmy dwa podwójne okna dachowe fakro, żeby w pokojach było dużo światła.

Widok ogólny od frontu…

Tak wygladał nasz segment na zewnątrz 30 kwietnia, tuż po podłączeniu do miejskiej kanalizacji…

…a tak (zakątkowo) wygląda frontowa elewacja od 3 czerwca.

 

Monika i Maks

9 maja Maks odwiedził Monikę w CZDz w Międzylesiu, a 12 maja Monika odwiedziła nas na Bielanach.

W międzylesiu byliśmy późno , po 20 i Maksio był już śpiący…

Monika zabawiała Maksa puszczaniem baniek mydlanych, chociaż sama też była zmęczona podróżą, a następnego dnia czekały ją badania lekarskie.

Maksio próbuje negocjować wymianę „samograjów”…

Monika traktowała Maksia jak młodszego braciszka i była bardzo serdeczna.

Dziękujemy za spotkanie!