Każdy kto ma dziecko z orzeczeniem o niepełnosprawności i potrzebie kształcenia specjalnego, może wystarać się o dowóz dziecka do szkoły transportem, za który płaci dzielnica (gmina). I ja załatwiłam Maksowi taki transport. Dopiero dziś do mnie zadzwonił przewoźnik, gdyż miał zły numer… W każdym razie Maks ma do szkoły 15 min jazdy autem albo 30 min autobusem 503, albo 5 minut autobusem 114 potem przesiadka do 133 i tym autobusem 20 min. W wariancie pesymistycznym, kiedy ucieka nam 133 trzeba dodać jeszcze 20 min czekania na następny. Co daje razem 45 min.
Dzisiaj zaproponowano mi, że o 6:00 po Maksa przyjedzie bus, a Maks zaczyna lekcje o 8:30 (O 6:00 przyjeżdża bus po koleżankę Maksa, która jedzie z Ożarowa…). Na dwie i pół godziny jazdy po mieście przed szkołą to na pewno się nie zgodzę. Żadne dziecko w takim przypadku nie skorzysta z edukacji i chyba będzie tylko spać.
Zadzwoniłam, do wydziału oświaty – mają pertraktować z właścicielem, może będzie kto inny go wiózł, a kto inny odbierał. W każdym razie pomyślałam, ze w Anglii mają dużo lepszy pomysł. Po ucznia przyjeżdża taksówka z opiekunką i zawozi go indywidualnie. Jest też zapoznanie dziecka z osobami i z autem, którym będą dowozić dziecko! A u mnie co? Rozpoznam przewoźnika i opiekunkę po wyświetlającym się numerze na komórce!!!
Mój problem nie jest odosobniony. Koleżance z Ursynowa zaproponowano też godzinę 6:15 na dowóz syna do szkoły w Śródmieściu. Samo życie… Czy jest to udogodnienie? Dla rodziców dzieci na wózkach, które nie mieszczą się w zwykłym aucie nie ma alternatywy… Dla mnie, która mam trzy autobusy z jednej strony i trzy z drugiej, jest inna opcja! Powinnam też sama ogarnąć prowadzenie auta, gdyż mam prawo jazdy!