Najpierw grypa dopadła Maksa. Był w szkole pięć dni, a w sobotę i niedzielę dzielnie odśnieżał. Nie miał ani kataru, ani kaszlu. Dlatego bardzo się zdziwiłam w poniedziałek 13 stycznia, kiedy z samego rana zagorączkował. Przyszedł lekarz i stwierdził infekcję wirusową. Trzy dni Maks zmagał się z gorączką, która powracała co pięć godzin. W czwartek go pożegnała, za to przyplątał się kaszel mi katar. Maks zaczął jeść i pić coraz mniej. W piątek tak strasznie kaszlał, że znów wezwaliśmy lekarza. Ocenił, że Maksa gardło wymaga antybiotyku. Katar nadal był przejrzysty, więc próbowaliśmy zamienić antybiotyk na syrop z czosnku. Stan Maksa jednak się pogorszył, gdyż przestał jeść, a kaszel był tak uporczywy, że powodował zwrot zjedzonego pokarmu. W tym czasie grypa zawitała już do mnie, ale do niedzieli musiałam się zmobilizować, gdyż musieliśmy poić wodą Maksa. Pojenie wodą znaczy tu nie mniej, nie więcej, tylko podawanie mu wody strzykawką . Niedzielne zawody w pojeniu rozegrałam z tatą Maksa na zmianę od 14 do 22. Maks nawet to polubił, Ale najważniejsze – nawodnienie spowodowało, że Maks przestał zwracać, no i antybiotyk zadziałał. Kaszel jest mniejszy…
Oczywiście jest jeden poważny minus. Od ostatniego podawania antybiotyku minęło półtora miesiąca…
I jeszcze wiadomość z ostatniej chwili. Tata Maksa wrócił wcześniej z pracy. Powód – źle się poczuł i poszedł do lekarza… Właśnie dopadła go grypa…
Paskudne te choróbska. :( Zdrowiej i wracaj do formy Maks! Piękna zima za oknem. Czas na sanki. :)
Staramy się leczyć, ale słabo nam idzie! Dzięki za życzenia zdrowia…