W niedzielę przyjechała do nas Ewa z siostrą Olą i Mamą.
Maks już na początku spotkania oferuje bezpłatne badanie lekarskie.
Uchyla kapelusza przed Małą Miss…
Ewie spodobało się skakanie na piłce, a Maksowi siedzenie w wózku.
Nie ma jak niedzielny relaks w wózku, na łonie przyrody, z ulubionym krabikiem na podołku.
W poniedziałek, mimo upału, wybraliśmy się do ZOO.
Maks uwielbia obserwować ryby…
Oko w oko z mureną, ta to ma zęby!
Na wybiegu dla pawianów byliśmy w porze karmienia i wiemy, że te małpy jedzą gotowane ziemniaki…
Maks bardzo krótko był w sali wolnych lotów.
Dłużej staliśmy na tarasie widokowym, z którego obserwowaliśmy słonie.
Pierwsze dwa okrążenia żółtym autem.
Dwa następne – niebieskim… I kłopot, żeby wyciągnąć Maksa po skończonej jeździe.
Jak tam nosorożec się czuje? Nad prawym okiem miał jakąś krwawą ranę!
Kolejna super atrakcja – ciuchcia torowa.
Wracając koło hipopotamiarni trafiliśmy na podjeżdżającą ciuchcię kołową, która wozi dzieci po ZOO. I tu Maks wpadł w czarną rozpacz, że nie skorzysta z tej atrakcji i musi wracać do domu…
Zazdrość mnie gryzie, też chcę takich spotkań ;-). Fajnie w tym Waszym zoo, oj chyba to już ze dwadzieścia parę lat jak tam nie byłam…
Przyjeżdżaj, to pójdziemy razem!
Ania, czy Ty masz ogródeczek na działeczce z pomidorami? Dawaj zdjęcie ogródeczka.
Czy to są atrapy postawione w celach szkoleniowych Maksa?
Pomidory, dwa krzaczki są za ogrodzeniem u sąsiada.
Ja miałam pomidory samosiejki w zeszłym roku…
Jak Ty to wypatrzyłaś???
Jak? Przecież ja rolnik. Moja mama w sanatorium trzy tygodnie. Działka, dwa koty i pies pod moją opieką. Szczerze, mam dość. Śniło mi się już, że źle zakisiłam ogórki. Tyle fajnych facetów chodzi po świecie o których można śnić, a ja o kiszeniu i robotach domowych.
To rzeczywiście pechowe sny, ja osobiście też wolałabym śnić o czymś innym niż o ogórkach, które kiedyś, nota bene,, zakisiłam w wodzie przepuszczonej przez filtr osmotyczny i wyjechałam. Jak wróciłam miałam co robić, wszystkie słoiki wykipiały i okrutnie śmierdziało!!!
Ale pewnie dobrze ukisły.
Ja też miałam zamiar przepuścić przez filtr wodę do kiszenia, ale widzę, że dobrze, że zapomniałam.
Aniu,już po wakacjach,a ja tu wspomnienia znalazłam.
Dziękujemy za gościnę!
Miło było, ach te wakacje…