W niedziele w Swołowie odbywają się bardzo ciekawe plenery. Akurat 21 lipca zapraszano do Dziecięcej Zagrody, w ogrodach Zagrody Albrechta!
O dziesiątej ruszyliśmy z Rowów, żeby dotrzeć na jedenastą. Plener zaczynał się pół godziny później imprezą – „czytanie na sianie”. Niestety Maks w ogóle nie wszedł do stodoły i nie słuchał czytanej bajki, chociaż na dzieci czekały fajne poduchy na sianie.
Pokazano dzieciom takie zabawki i zabawy, jakich już dzisiaj się nie uświadczy.
Łowienie wędką pływających korków. Maks poradził sobie nad wyraz dobrze.
Zarzucanie plecionych ze słomy obręczy na wystające gałęzie…
Warcaby, gdzie pionkami są słomiane koszyczki, które przenosi się wędką. Zabawa nie tylko intelektualna, ale i zręcznościowa.
Pociągasz za sznurek i bocian klekocze…
Rzucanie woreczkami z grochem do otworów – nad każdym ilość punktów do zdobycia.
Maksa jednak najbardziej ciągnęło na scenę, chociaż usiąść na stopniach… do kariery scenicznej!
W Swołowie mają rewelacyjny domek do zabaw dla dzieci. Maks przesiedział tam ponad półtorej godziny bawiąc się w gotowanie obiadu. Dom jak widać jest szkieletowy charakterystyczny dla Krainy w Kratkę. Ma dach z drewnianej dachówki, więc wnętrze jest zacienione a rodzice z zewnątrz mogą towarzyszyć kulinarnym zabawom dzieci.
Co ciekawe, wielu chłopców również upodobało sobie to miejsce i dobrze się bawili, chociaż na terenie zagrody ustawione były stoły stolarskie i każdy mógł spróbować swych sił i zrobić drewnianego ptaka, który ruszał skrzydłami.
Takie zabawy w gotowanie są równie atrakcyjne dla chłopców jak i dla dziewczynek. Można było zetrzeć ziemniaka na tarce, albo zrobić pierogi z masy solnej…
Jak kiedyś muzykowały dzieci? Takie proste instrumenty perkusyjne bardzo spodobały się Maksowi.
…wózeczek z kosza wiklinowego…
Pod okiem mistrza stolarskiego można było nauczyć się ciąć deski pod kątem, wiercić otwory ręczną wiertarką i w ogóle….
Kiedy trzeba już było wracać do autokaru, zajrzeliśmy z Maksem do stodoły, a tam dzieciaki skakały na siano zupełnie jak w książce „Dzieci z Bullerbyn”. Maks miał sporo oporów, żeby usiąść na sianie, ale tak mu się spodobały dziewczyny, które skakały, że sam też spróbował. Trudno go było stamtąd zabrać!
Nie będę komentować, bo normalnie będę musiała po te cukierki przyczepką przyjechać.
Ale zwiedzacie. Ja tylko się wyleguję i podlewam jarzyny.
Wstępnie z gugową umówiłam się na przyszły tydzień. Ale ona ma kiepski dojazd i przyjazd. Ty wyjeżdżasz? Prawda w środę? Ech, znowu dupa.
Przyjeżdżaj! To razem pójdziemy do Centrum Nauki Kopernik, Jestem gotowa skoczyć po nowe cukierki!