Przyjechaliśmy w niedzielę 13 lipca na kolację. Było pochmurnie i przyjemnie chłodno. W poniedziałek padało i plaża była taka jaką lubimy najbardziej – pusta.
Amelka w tym roku miała pokój na drugim piętrze. Z balkonu widać było morze. Deszcz padał, a Amelka z Maksem tańczyli na balkonie. Czasem Maks wystawiał rękę i chlapał na nią deszczówką. Jak widać dzieci przy każdej pogodzie potrafią się cieszyć!
Oni lubią bawić się w – „rób to co ja” i chociaż oboje nie mówią, to jednak świetnie się dogadują.
Masz „brykę” – masz dziewczynę…
Masz brykę, każdy chce się z tobą przejechać. Maks miał wydrukowane podobne zdjęcie z zeszłego roku. Na początku wakacji stale je nam pokazywał, no i jak pojechaliśmy do Rowów, to mógł z nami pojeździć po okolicy i zrobić w „city” zakupy.
Od 15 lipca aż do końca turnusu świeciło nam słońce.
Po śniadaniu zabawy na placu za „Albatrosem”. Wszystkie zabawki na plac zabaw przywozi Stowarzyszenie Bardziej Kochani, gdyż właściciel ośrodka nie chce inwestować w coś takiego.
Na plaży natomiast odbywał się chrzest turnusowiczów i trzeba się było pokłonić Posejdonowi. Świtą Posejdona były super dorodne ni to dziewczyny, ni to ryby…
Maks przeciskał się przez niebieski tunel, żeby dotrzeć do króla mórz.
Dał radę! Już blisko, coraz bliżej celu…
Niebieski dywan prowadzący przed oblicze władcy mórz!
Co tam sobie powiedzieli, to dla nas wszystkich pozostanie tajemnicą!
W każdym razie Maks dostąpił zaszczytu stukania trójzębem razem z Posejdonem.
Po kolacji, w oczekiwaniu na ognisko, zabawy z piłką…
Zespołowe gry, a także statystowanie przy siatkówce, były ulubionymi zajęciami Maksa.
Siedzimy i czekamy na pojawienie się piratów!
Piraci przybyli i na miecze się z nami zmierzyli!!!
Z przyrodniczych niespodzianek i w tym roku spotkaliśmy tu małego węża.