Właściciel Ośrodka w Chrustach zaprosił Stowarzyszenie Bardziej Kochani na weekend do swojego ośrodka rehabilitacyjnego. Stowarzyszenie zaprosiło dwie grupy wiekowe: dzieci młodsze i młodzież z opiekunami.
Wybraliśmy się pod Kielce w czwartek wieczorem. Ponieważ rozpoczynał się właśnie weekend majowy strasznie długo jechało się te niespełna 200 km. Czas wydłużył się niemiłosiernie z powodu budowy drogi S7 za Szydłowcem, gdzie jest wielokilometrowe zwężenie jezdni. Żeby było ciekawiej – korek przez Skarżyskiem Kamienną był spowodowany przez beczkowozy z wodą, które w czasie wyjazdowego szczytu myły jezdnię jeżdżąc w jedną i druga stronę i hamowały kompletnie ruch.
Ale po 20-tej byliśmy na kolacji w Ośrodku Polanika.
Gosia i Amelka z mamami przyjechały tuż przed nami.
Maks spał czujnie, jak zawsze kiedy śpimy pierwszą noc poza domem. Ale rano nie wyglądał na sennego. Po śniadaniu dyrekcja ośrodka i kadra oprowadzili nas po salach ośrodka. Zaczęliśmy od sal fizjoterapii. Ile jest tych sal widać na zdjęciu…
Po obu stronach korytarza są sale w których wykorzystuje się światłolecznictwo, ultradźwięki, elektroterapię, magnetoterapię, diatermię krótkofalową, falę uderzeniowa i Salus-talent, czyli aparat do głębokiej stymulacji elektromagnetycznej.
Łóżko wodne do masażu.
Aparatura do terapii reki bardzo mnie zaciekawiła. Na turnusie, gdzie był wcześniej Maks, pod tym terminem kryły się różne aktywności usprawniające małą motorykę, ale nie było można zdiagnozować, które mięśnie w dłoni są słabe, które mocne i jak sprawić, żeby ich napięcie było właściwe.
Piętro niżej obejrzeliśmy salę do kinezyterapii…
Trzy obręcze space-curl’a
Bieżnia „Alter G”, na której poduszka powietrzna sprawia, że idąc odczuwa się tylko 20% swojego ciężaru.
Sala terapii zajęciowej i arterapii bardzo się naszym dzieciakom podobała.
Wspólne zajęcia ruchowe.
Maks nie bardzo kuma o co chodzi z tą bieżnią… Grunt mu się przesuwa pod nogami… Po co to?
Natomiast kręcenie na rowerku – proszę bardzo.
Po zwiedzaniu ośrodka czas na zabawę na zewnątrz. Trochę na trampolinie…
…trochę spacerując po okolicznym lesie.
Było gdzie przysiąść i zregenerować siły.
Udało nam się wrócić tuż przed ulewą! Maks usiadł przed ekranem we wspólnej jadalni,
gdzie można sobie zrobić coś do picia lub odgrzać posiłek.
Po obiedzie na tarasie wymiana wrażeń.
Zwiedzanie stajni. Poznanie koni, kuców i osiołka, na których jest prowadzona hipoterapia.
Maks lubi zajęcia na padoku.
Przy ośrodku powstaje basen, niestety prace przerwano z uwagi na brak finansów.
Wieczorem tance disco-polo
Chociaż niekiedy raczej brake-dance był uskuteczniany.
A także tańce w parach.
Pierwszy dzień mocno zmęczył Maksa.
Następnego dnia zaczęliśmy od dogoterapii. Potem Maks miał mieć terapię krzyżowo-czaszkową. Niestety odmówił poddania się dłoniom terapeuty.
Bardzo spodobała się nam zabawa z piłką na uwięzi. Maks koniecznie chciał, żebym to ja z tatą poodbijała piłkę.
Ten pies wabi się Max…
Kolejna jazda na kucu.
Maks wypróbował bieżnię „Alter G”…
A ja space-curl. Ćwiczenia w tych trzech obręczach polegają na tym, żeby zmieniając środek ciężkości ciała wprawić się w ruch obrotowy!
Rowerek znów cieszył się powodzeniem.
Pogoda się poprawiła, sił wystarczyło żeby nadal brykać!
Po obiedzie ja nauczyłam się decoupage’u, a Maks bawił się z Amelką.
Tatę Maksa zachęciłam do przejścia się ścieżką refleksoterapii.
Wieczorem było ognisko i pieczenie kiełbasek.
Degustacja.
Bardzo aktywnie i ciekawie spędziliśmy weekend majowy w Polanice. Jestem pod wrażeniem możliwości rehabilitacji jakie posiada ten ośrodek. Byłyśmy zgodne, że wybierzemy się tam z dziećmi przynajmniej na jeden tydzień, tym bardziej że leczą tam chorobę Perthesa.
Dziękujemy Stowarzyszeniu Bardziej Kochani za umożliwienie nam pobytu w Polanice!
Wielkie dzięki dla Właściciela ośrodka za zaproszenie!