Maks był na dwudniowej wycieczce szkolnej, na której doświadczył jak pracowicie wygląda dzień życia na wsi, kiedy trzeba samodzielnie zrobić sobie produkty do jedzenia takie jak chleb, masło i ser biały. Ja sama poznałam tajniki robienia masła i sera na wakacjach, które spędzałam u ciotecznej babki ponad czterdzieści lat temu. Przypuszczam, że w obecnych czasach takie „wiejskie życie” raczej należy już do rzadkości…
Po przyjeździe do Doliny Bobrów Maks bawił się na tamtejszym placu zabaw.
Zażył sporo ruchu…
Najpierw nauczył się zagniatać ciasto na chleb.
Po skończonym zagniataniu chleba pasowanie na pomocnika piekarza!
Potem obierał i tarł na tarce marchew aby dodać ją do kapusty, do kiszenia
Potem Maks szatkował kapustę i ubijał ją w beczce.
Po kiszeniu kapusty , czas na kiszenie ogórków,
a potem… na zabawę.
Atrakcją wieczoru było poszukiwanie skarbów za pomocą wykrywacza metali.
Po znalezieniu miejsca, gdzie jest metal- samodzielne jego wykopanie!
Następnego dnia robienie sera białego i masła…
Wygląda to na fajna zabawę, przynajmniej na tym zdjęciu!
Kiedy już mamy ser i masło możemy zrobić sobie jakąś zabawkę z siana.
W nagrodę za pracowite dwa dni zajęć wyjście na lody do sklepu.
Po trzykilometrowym spacerze lody są na prawdę pyszne!
Wszystko co dobre kiedyś się kończy i trzeba wracać do domu.
Maks i jego kaczuszka z siana!