Do trzech razy sztuka…

W przeddzień Wigilii najstarszą siostrę Maksa potrącił samochód. W wyniku wypadku miała złamaną kość miednicy i przez siedem tygodni leżała w łóżku. Pierwszy termin wizyty sprawdzającej czy kości się zrosły, miała wyznaczony na 9. lutego. Niestety – lekarz, do którego była zapisana, zachorował i wizytę przełożono na 17. lutego. W piątek 17. lutego spadł deszcz i oblodzona droga z Wydmy Tarchomińskiej, która prowadzi do naszego domu, okazała się nie do przebycia dla zamówionego transportu medycznego. Mimo starań ratowników, którzy wezwali  piaskarkę do posypania drogi, wizyta znów została przełożona… I w końcu wczoraj doszła do skutku. Zdjęcie rentgenowskie upewniło lekarza, że Mary może już stanąć na własne nogi i powoli wracać do samodzielnego życia.

Przez dwa miesiące tylko dotknęłam tego trudu, z którym są na co dzień rodzice dzieci leżących…

Gdy Mary pojechała do lekarza, Maks wypróbował jazdę w górę i w dół na wynajętym łóżku ortopedycznym…

Teraz oparcie wyżej… Fajna zabawa, ale na krótko.

Kto chciałby leżeć w łóżku tyle czasu?!

Jeden komentarz do “Do trzech razy sztuka…

Możliwość komentowania została wyłączona.