Archiwum dnia: 10 lipca 2018

Centrum Nauki Kopernik

We wtorek pojechaliśmy metrem M1 i M2 do Centrum Nauki Kopernik. Dla Igora jest to największa atrakcja w Warszawie. Maks był tam wcześniej dwa razy z klasą, a ja byłam po raz pierwszy. Bilety kupiliśmy przez internet, więc nie staliśmy w kolejce do kasy. Przyjechaliśmy jednak na miejsce trochę za wcześnie i posiedzieliśmy nad Wisłą, czekając aż zbliżymy się na pół godziny do zaplanowanej godziny wejścia.

Pogodę mieliśmy świetną i humory nam dopisywały. W CNK jest tyle rzeczy do obejrzenia i do przeprowadzenia własnych  eksperymentów, że czas płynie jak wartka rzeka.

Obserwując wahadło Foucaulta przekonujemy się empirycznie, że Ziemia się obraca…

Maks doświadcza siły trąby powietrznej…

To latający dywan, albo bardziej współcześnie – poduszkowiec…

Dla tych co lubią własny głos…

Zrozumienie wszystkiego czego doświadcza się w CNK jest nie lada wyzwaniem nawet dla dorosłych, co nie zmienia faktu, że poeksperymentować jest fajnie…

Chłopcy próbowali zbudować kopułę, ale źle dopasowali  klocki i budowla runęła po spuszczeniu powietrza z niebieskiej poduchy.

Maksowi bardzo podobało się „radio w gębie”. Mimo, że nie zatkał uszu i tak słyszał muzykę.

Chodziliśmy i doświadczaliśmy sytuacji, którymi rządzą prawa fizyki aż rozbolały nas nogi. Wtedy zdecydowaliśmy się opuścić CNK i wrócić do domu na obiad.

Potem poszliśmy do kina na Wyszczekanych, a po każdym usłyszeniu imienia „Maks” – Maks pokazywał na siebie…