Jak co roku w Wielką Sobotę popędziliśmy do kościoła w Lesie Bielańskim aby poświęcić pokarmy na wielkanocny stół. Las Bielański zaczął dopiero się zielenić, a ponieważ pogoda była wyśmienita to przyroda rozświetlona południowym słońcem prezentowała się imponująco.
Nie dajcie się zwieść pozorom – ścieżka jest pusta gdyż… tata zrobił to zdjęcie dwa dni wcześniej. Dzisiaj w lesie tłumy – piechurów i zmotoryzowanych. Korek przy wjeździe i wyjeździe. A w podziemiu kamedulskim, gdzie Ksiądz Wojciech święci pokarmy i gdzie aranżowany jest Grób Pański, szpilkę wcisnąć trudno. Ale z pomocą starszego rodzeństwa dopchałem się do stołu z koszyczkami i ustawiłem swój własny i większy „domowy” koszyk, aby wszystkie wiktuały (w tym mój czekoladowy zajączek) zostały należycie pobłogosławione.
Ksiądz Wojtek nie żałował (jak zawsze) wody święconej i złożył wszystkim parafianom (znaczy się przyjezdnym parafianom!) życzenia Wesołego Alleluja.
A w głębi podziemia kamedulskiego – jak co roku od kiedy pamiętam – Grób Pański. Dawno temu zaaranżowała go Ewa Błaszczyk i tak już do dzisiaj zostało. Straż przy Grobie trzymają rycerze (choć ich dobrze na zdjęciu nie widać) – musicie mi uwierzyć na słowo gdyż z powodu tłumu niełatwo było podejść bliżej.
Jeśli jesteście ciekawi, jak z bliższej perspektywy wygląda Grób Pański, to mam zdjęcie zrobione „the day after” – w Niedzielę Wielkanocną. Nie jest super wyraźne, gdyż aparat w telefonie taty nie jest hm… najlepszej jakości, a w podziemiu kamedulskim (jak to w każdym podziemiu) jest dość mroczno.
A jak już wyszliśmy z chłodnego podziemia kamedulskiego, Gosia zrobiła nam zdjęcie w pełnym słońcu przed bocznym wejściem do bielańskiej Świątyni.
To Mateusz, Tata i Ja. W moim koszyczku dumnie „niebieszczy się” czekoladowy zając. Zjem go jutro!