Wczoraj moi rodzice spędzili cały dzień na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Szpitalu Dzieciątka Jezus przy ulicy Lindleya.
Dzień rozpoczął się od telefonu z laboratorium, gdzie przeanalizowano wyniki z krwi taty (które zrobił po tygodniu od wypisu ze szpitala) i stwierdzono, że ma jakiś stan zapalny w organizmie, więc tata poszedł do lekarza, żeby się skonsultować. Lekarka zapoznała się z wynikami i tym co ostatnio przeszedł mój tata i stwierdziła, że internistycznie jest dobrze i potrzebne są badania szczegółowe, żeby dowiedzieć się gdzie jest ten stan zapalny, więc wypisała tacie skierowanie do szpitala, w którym był ostatnio, czyli na Lindleya.
Tata nie był zadowolony, ale uznał argumenty lekarki. Postanowił pójść na piechotę z przychodni na Świętej Barbary do szpitala na Lindleya. Spacer dobrze mu zrobił. Nie miał kłopotów z zejściem i wejściem po schodach przejścia podziemnego i przed 11.00 pojawił się w rejestracji SOR-u. W poczekalni siedziało kilka osób, ale tłumu nie było i zapowiadało się na krótkie czekanie. Na drzwiach wejściowych na SOR wisiał plakat zatytułowany:
(SOR)RY, tutaj ratuje się życie.
Po godzinie czekania tatę poproszono do środka. O 14.00 pacjentów oczekujących na to, że zostaną wezwani na SOR zelektryzowała wiadomość pani z rejestracji, że zepsuł się aparat do rentgena i do 17.00 będzie naprawiany!
O 16 00 tata wyszedł z SOR-u i usiadł obok mamy na krześle w poczekalni, bo na SORze zabrakło krzeseł. Swoje ustąpił kobiecie w ciąży i zmęczył się staniem. Tak jak inni pacjenci czekał na zdjęcie rtg. Nowi pacjenci zgłaszali się do rejestracji i byli informowani o awarii aparatu RTG, proponowano im też inne szpitale np na Solcu. Ciekawe jest też to, że pacjentom z Solca proponowano szpital na Lindleya i jeden pacjent bardzo się zdziwił gdy tu przyjechał i dowiedział się, że zdjęcie rtg zrobią mu o bliżej nie określonej godzinie, gdyż na SORze czeka przyjętych 25 osób…
O 18.00 przyszli dwaj pacjenci ze szpitala na Barskiej , gdzie wysiadł system i jego naprawa miała potrwać trzy godziny…
W każdym razie wracając do taty to udało mu się. Po 17.18 zrobiono mu zdjęcie rtg. Na echo serca przewieziono go o 18.24 meleksem na kardiologię (gdzie był tydzień wcześniej) i tam pani doktor powiedziała, że kardiologicznie jest wszystko dobrze, a ekg obecne ma mniej zakłóceń niż to z wypisu. O 19.00 lekarze skonsultowali się, że nie wiadomo gdzie jest ten stan zapalny. Na pewno nie w sercu. I o 19.30 wypis był prawie gotowy.
Tata wrócił z mamą o 20.45
Zastanawiający jest fakt w dobie małych, przewoźnych aparatów RTG, na SORze w szpitalu Dzieciątka Jezus nie ma takiego i pacjenci korzystają w aparatu dostępnego na ortopedii…dobrze jeśli jest czynny, gorzej kiedy jest zepsuty!