Archiwum miesiąca: październik 2019

Październik – miesiąc świadomości o zespole Downa

Minął właśnie październik i skończyła się akcja Stowarzyszenia Zakątek 21, w której prezentowano zdjęcia młodzieży z zespołem Downa i pisano o ich zainteresowaniach.  Maks został przeze mnie włączony  w akcję i tak opisałam jego zainteresowania.

Maks ma 14 lat. Interesują go ludzie. Jest fanem panów w garniturach i żywo komentuje kiedy widzi u mężczyzn brodę czy wąsy. Jest bardzo rozgadany, mówi we własnym języku i wcale go to nie deprymuje. Ma ulubione piosenki , które stara się zaśpiewać razem z wykonawcą. Uwielbia serial „Szczury laboratoryjne” i odsłuchuje wybrane dialogi zaśmiewając się z nich niezmordowanie.

W komentarzach zwracano uwagę na to, że jest wysportowany, ponieważ potrafi bez wysiłku założyć nogę na szyję. Nie dementowałam tego (Maks nie lubi ćwiczyć)  i nie pisałam, że większość  dzieci z zespołem Downa, ze względu na wiotkie ścięgna, potrafi to zrobić  bez trudu.

Napisałam krótki tekst „Szczęśliwe życie z zespołem Downa„.  Właściwie dla ludzi, którzy nie mają dziecka z zespołem Downa, ale którzy chcieliby się czegoś dowiedzieć o  tym zespole genetycznym, a właściwie o ludziach, którym się przytrafił.

Przeczytałam też komentarz pod nim. Nie znam osoby, ale na 99% jest to rodzic dziecka z zespołem Downa, bo napisał „Przede wszystkim to osoby z zespołem Downa muszą przezwyciężać ograniczenia , które stawiają im „zdrowi” ludzie !”.

„Zdrowi” ludzie nie są w stanie ograniczyć dziecku osiągania jego kamieni milowych rozwoju – chyba że go skrępują i nie pozwolą się ruszać. Nie są w stanie ograniczyć jego mowy, chyba że go zakneblują… więc szukanie winnych  za opóźniony rozwój w środowisku, a nie w materiale genetycznym jest po prostu nieporozumieniem.

Każdy człowiek jest inny i ma inne możliwości rozwojowe. Jest to prawda uniwersalna i dotyczy też osób z zespołem Downa.

Dzika przyroda w zasięgu ręki i oka

Moja mama wymyśliła, że warto abym zajmował się pielęgnacją jakiejś roślinki. I co mi kupiła?

Różę jerychońską. Myślicie to co ja? Że ten suchy kłębek nie przypomina rośliny, a na pewno nie jest to róża. Rośliny trzeba podlewać, więc – podlałem.

Róża jerychońska należy do zmartwychwstanek – roślin, które są w stanie przetrwać skrajną suszę.

28 września podlałem moją zmartwychwstankę.

Następnego dnia zobaczyłem, że się zazieleniła. zmieniłem jej też naczynie na szersze, żeby mogła rozłożyć wygodnie gałązki.

Od poniedziałku moja róża zbytnio się nie zmieniła. Dolewam jej wody, ale po tygodniu powinienem przestać, żeby znów się wysuszyła i zwinęła w suchy kłębek. To nie będzie trudne…

Ostatnio moja mama , która bardzo lubi rośliny i zwierzęta, miała spotkanie z mysikrólikiem, który uderzył w jej okno ( pewnie chciał zobaczyć co robi) i upadł na balkon.

Był mocno oszołomiony, więc przez 10 minut mama robiła mu zdjęcia i kręciła filmiki. Ja bym dał mu spokój, ale miłośnicy dzikiej przyrody – tacy jak moja mama – tego nie potrafią.

Przedstawiam Wam filmik oko w oko z mysikrólikiem, który na szczęście doszedł do siebie i odleciał.