Rok temu 19 czerwca był koniec roku szkolnego i pojechałem do szkoły z moją najstarszą siostrą Marysią. Nie było mamy ani taty w domu. Jak się obudziłem, słyszałem jak na sygnale karetka odjeżdża spod domu. Potem okazało się że zabrała tatę. W szpitalu stwierdzili, że tata ma zator płucny i że skrzepy dostały się do serca…Konieczna była operacja kardiochirurgiczna.
Po takiej operacji długo dochodzi się do siebie. Mostek zrasta się pół roku i wtedy lepiej nie sypiać na boku, tylko na zwnak. Tata przeszedł cykl naświetlań w Wieliszewie i co trzy miesiące dostaje implant, który sprawia, że nie wydziela się testosteron. A brak testosteronu powoduje
-
- obniżenie energii życiowej, spadek pewności siebie, niechęć do działania,
- rozdrażnienie, obniżenie nastroju, pogorszenie pamięci i koncentracji,
- zaburzenia snu lub bezsenność,
- obniżenie sprawności i wydolności fizycznej.
Tak więc mój tata ma bardzo pod górkę. Tym bardziej, że po radioterapii jest mocno opuchnięty. Wycięcie wszystkich węzłów chłonnych z okolicy miednicy spowodowało, że limfa zatrzymuje się tam i nie ma jak odpłynąć. Na szczęście można już korzystać z pomocy fizjoterapeutów i tata chodzi na rehabilitację. Po roku od operacji czeka go jeszcze dużo wysiłku, żeby poprawić swój stan zdrowia.