Nowy Rok rozpocząłem patrząc na fajerwerki za oknem.
Dotrwałem w Sylwester do północy i właściwie potem nie byłem już śpiący. Ale rano wstałem jak zwykle …
2 stycznia poszedłem do szkoły. Co to za zima? Na dworze 10 stopni na plusie, a na trawniku rozkwitają stokrotki, zupełnie jak w bajce o 12 miesiącach.
A śniegu nie widać, za to zachód słońca całkiem, całkiem…
Szybko minął czas do piątku, a w piątek święto Trzech Króli. Mama upiekła drożdżowy wieniec na modłę hiszpańską , a w kościele w Lasku dostałem koronę. Więc mogłem świętować Epifanię.