Archiwum dnia: 30 marca 2023

Jak Mediolan to…

…Opera La Scala, Galeria Emanuela II i Katedra Duomo. Napisałam to w tej kolejności, w jakiej zwiedzaliśmy, bo dla mnie oczywiście nic nie przebije piękna mediolańskiej katedry.

Idąc od  autokaru minęliśmy Pomnik Giuseppe Garibaldiego na koniu a za nim zamek Sforców- Castello Sforzesco.

Na Largo Cairoli Maks pomógł pani przewodniczce  nieść chorągiewkę, za którą podążaliśmy ulicami Mediolanu.

Ulicą Dantego zbliżaliśmy się do piazza Cordusio

By w końcu znaleźć się przed pomnikiem Leonarda da Vinci na Piazza della Scala.

Z placu mięliśmy widok na operę i tu też dołączyła do nas pani przewodnik z Mediolanu.

Stojąc twarzą do budynku opery za plecami, po lewej stronie, mieliśmy wejście do Galerii Vittorio Emanuella.

Zwiedzanie zaczęliśmy od gmachu   Opery la Scalla.

We foyer widzieliśmy popiersie Toscaniniego

I przysłuchiwaliśmy się próbie kwartetu smyczkowego.

Pozwolono nam wejść do loży i popatrzeć na scenę Teatru della Scala, ale zakazano robić zdjęcia. W loży było ciemno, ale na scenie też trwała jakaś próba.
Następnie przeszliśmy do muzeum, gdzie zgromadzono portrety sławnych kompozytorów,odlewy dłoni pianistów m.in Chopina…

Trzeba przyznać, że patrząc na odlew dłoni Chopina sama narzucała się myśl, że tak delikatne dłonie musiały pięknie grać na fortepianie.

Na koniec doszliśmy do sali , gdzie na monitorze wyświetlano fragmenty różnych oper granych w Teatrze della Scala.

Przed operą postarałam się o zdjęcie pokazujące podcienie pod które podjeżdżały powozy pod operę (tak jak na tym obrazie z muzeum).

Przeszliśmy jeszcze raz przed Pomnikiem Leonarda da Vinci i weszliśmy do Galerii Vittorio Emanuella II.

Galerię tę budowano 12 lat i trzeba przyznać, że robi wrażenie.

Na herbie Turynu trzeba pokręcić się na pięcie trzy razy, żeby mieć szczęście i wrócić do Mediolanu…

My z Maksem nie zdołaliśmy tego zrobić, bo chętnych było zdecydowanie zbyt wielu.

Z galerii wyszliśmy na plac katedralny Piazza del Duomo


I stanęliśmy przed katedrą, którą budowano prawie 600 lat.
Katedra pod wezwaniem Narodzin Najświętszej Marii w Mediolanie wykonana z różowego marmuru. Jest ogromna, pod względem wielkości piąta na  świecie i można wejść na dach katedry i podziwiać z bliska rzeźbione podpory, iglice i Mediolan …

I w końcu weszliśmy na dach.

I mogliśmy popatrzeć na Mediolan z góry.

Katedra jest poddawana stałym pracom konserwacyjnym , podczas, których czyści się marmur, żeby ciągle był różowy, dlatego wokół świątyni stale są jakieś rusztowania.


Zeszliśmy po schodach i weszliśmy do wnętrza katedry.

Krótki wypad do Mantui

Do  Mantui wpadliśmy jak po ogień. Było już blisko zachodu słońca i na pewno warto tam spędzić więcej czasu, ale jak nie można tam być dłużej, warto wpaść choćby na godzinę. Zaczęliśmy od via  San Giorgio. Oczywiście od razu zauważyliśmy monumentalny Zamek św. Jerzego, ale zaciekawiła nas stela, z napisem”si immolarono perché altri vivessero”. poświęconą saperom, którzy poświęcili się, alby inni mogli żyć, a my zobaczyć  zabytki Mantui.

Zamek imponuje rozmiarem, jest częścią pałacu książęcego Palazzo Duccale. Zbudowany został na ruinach kościoła Sana Maria di Capo di Bove na zlecenie Franciszka I Gonzagi. Po przebudowie przez architekta – Luca Fancelli w 1459 roku stracił swój charakter obronny, a stał się rezydencją Izabelli d’Este, żony Franciszka II Gonzagi, która gościłą na  nim wielu sławnych ludzi renesansu, a przez to Mantua stała się jednym z głównych dworów w Europie.

Idąc dalej przez Piazza Sordello stanęliśmy pod domem Rigoletta.

Dalej przeszliśmy obok Katedry pod wezwaniem Św. Piotra.


Maks plecami odwrócony jest do Palazzo del Capitano.
Na jednym placu Piazza Sordello tyle zabytków.

Minęliśmy hotel Dei Gonzaga, który nosi nazwisko rodu, któremu Mantua zawdzięcza swoją świetność.

Via Brolello doszliśmy na Piazza delle Erbe, gdzie podziwialiśmy Palazzo della Regione

i stojącą obok Rotundę Św. Wawrzyńca.

Na sąsiadującym placu – Piazza Andrea Mantegna -stanęliśmy pod Bazyliką Św. Andrzeja. Niestety była zamknięta, a jej piękno  niedostępne dla naszych oczu. W każdym razie to czego nie zobaczyło się na żywo, można zawsze zobaczyć na zdjęciach w internecie po przyjeździe…albo wybrać się jeszcze raz w dogodniejszym czasie.

I właśnie pod bazyliką, nasza pani przewodnik uznała, że to wszystko co zdołamy zobaczyć w zarezerwowanym czasie i ogłosiła odwrót do autokaru, pozostawiając nas z dominującym uczuciem, że jeszcze wiele piękna Mantui pozostało dla nas do odkrycia w innym terminie.