Razem ze Stowarzyszeniem Rodzin Wielodzietnych pojechaliśmy do Murzasichla na wakacje. Maks dopiero co nauczył się chodzić, więc większość tras pokonywał w wózku. Właśnie w wózku podjechał do Morskiego Oka. W Dolinie Kościeliskiej umówiłam się na spotkanie z zakątkową koleżanką Zosią i jej dziećmi.
Tomek miał nosidełko, w którym próbowaliśmy chodzić z Maksem po szlakach, ale nie było to tak łatwo jak z plecakami piętnaście lat wcześniej. Byliśmy na całodniowej wycieczce w Nidzicy, gdzie popłynęłam ze starszymi dziećmi w rejs statkiem po zalewie, a Maks z Tomkiem spali na brzegu.
Rejs cieszył się dużym zainteresowaniem.
Mateusz i Marcin chętnie wypili colę.
Mieszkaliśmy na dole Murzasichla w domu „Zbójnik”.
Maks kąpał się w wanience pod prysznicem
Szybko minął nam czas i na ognisku pożegnalnym dzieciaki dostały dyplomy i pamiątki.