Maks od półtora roku chodzi do żoliborskiego OREW-u. A ten „nasz” Ośrodek ma już dwudziestoletnią historię. Jubileusz dwóch dekad został zorganizowany przez PSOUU (Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób Upośledzonych Umysłowo) w sobotę, 20. listopada, w restauracji Antrakt. W sali mieszczącej się w budynku Teatru Komedia było naprawdę tłoczno. Dzieci i młodzież, rodzice, terapeuci, opiekunowie i… Atrakcji co nie miara. Na początku część oficjalna – speech-e prezesa Marciniaka, Pań dyrektorek Ośrodka – p. Moniki i p. Agaty. Potem kwiaty i prezenty dla wszystkich obecnych i byłych pracowników. Oficjalna formuła tej części nie speszyła Maksa, który ochoczo podbiegał do „swoich” Pań i ściskał im ręce. Podchodził też (z pewną nieśmiałością) do prezesa Marciniaka, aby wyręczyć go w przemówieniu. Maks ma niesamowite „parcie” na mikrofon… Co jest bardzo sympatyczne, gdyż nie potrafi mówić i nie może popełnić żadnego głupstwa i bez obawy można zaufać jego intuicji emocjonalnej. Po części oficjalnej – występ taneczny młodzieży – tańczyli prawie pół godziny i na koniec wbiegli z prezentami od siebie. Ewelina „dorwała” się do mikrofonu i złożyła podziękowania od wszystkich podopiecznych. Rodzice dzieci jeżdżących na wózkach też zgotowali niespodziankę swoim terapeutom… (pamiętam tylko nawiązanie do Tadeusza Boy-Żeleńskiego, ale potem Maks wybiegł z sali i wątek się urwał). Był wielki tort z kaskadami sztucznych ogni, krótki koncert rockowy i występy cyrkowe. Tu niestety Maks stracił powagę i bez przerwy wbiegał na parkiet, gdzie artystka żonglowała przyborami, tresowała gołębie, koty, tchórzofretki… Więcej nie pamiętam, bo cały czas łapałem Maksa, który w końcu śmiertelnie się na mnie obraził i położył się na podłodze z rękoma pod głową… Nie wytrzymał w tej pozycji długo – uciekł do szatni i stanął przy swojej kurtce pokazując, że jak nie może się bawić jak chce to jedziemy do domu. Na takie dictum, cóż było robić. Wziąłem Maksa na barana i pojechaliśmy do domu.