Miesiąc temu zamówiłam bilety na dzisiejszy spektakl. Dwa tygodnie temu odebrałam. Wybrałam spektakl o godzinie 14, a w czwartek zobaczyłam na stronie teatru, ze widowisko o 14 się nie odbędzie i trzeba wymienić bilety, a co za tym idzie miejscówki. Mieliśmy miejsca na parterze, niestety w czwartek, gdy wymieniałam bilety był tylko balkon… Nie mniej jednak uznałam, że Maks będzie zadowolony bez względy na krzesło, z którego będzie oglądał Domisie. I nie pomyliłam się. Maks był zachwycony i świetnie się bawił.
Fabuła tego godzinnego przedstawienia nawiązuje do odcinka, który można zobaczyć w internecie Bajka o Czerwonym Kapturku. Domisiowa czarodziejka przenosi Amelkę, Pysię, Eryka i Strachowyja do teatru i w ten sposób spełnia marzenie Amelki, która jak dorośnie, chce zostać reżyserem. Wszystkie rekwizyty, które są wykorzystane na scenie to cztery krzesła, koc, koszyk, piłka, zeszyty ze scenariuszem bajki i miotła. Trzeba być naprawdę dobrym, aby przy tak małych środkach zainteresować dzieci. Maks był zachwycony piosenkami, a przeżywał tę scenę, w której Strachowyj połyka babcię i Pysię. Tacie Maksa przedstawienie też bardzo się podobało!
Po przedstawieniu Domisie podpisywały swój plakat, ale był taki tłum dzieci i ich rodziców, że poszliśmy do domu.
Maks przed wyjściem do teatru ćwiczy się w fechtunku…
W oczekiwaniu na przedstawienie…
W trakcie przedstawienia Domisie zaprosiły dzieci i trójkę rodziców z parteru na scenę, żeby stworzyły las (rodzice wystąpili w charakterze starych drzew). Maks też wyciągał ręce, ale dla widzów z balkonu (cena miejsc ta sama co na parterze – pierwsze miejsca) bliski kontakt z Domisiami był niemożliwy!
Potem Eryk poprosił, żeby rodzice odebrali swoją „florę i faunę”…
Było miło, ale się skończyło!