Dzisiaj uszyłam woreczki, które mają w środku: pestki od śliwek, kamyki, nakrętki plastikowe i metalowe, okrągłe waciki do demakijażu, gąbkę falistą, patyki. Zabawa polega na tym, żeby rozpoznać co jest w środku. Ponieważ Maks nie mówi, zostawiłam po jednej sztuce każdego wypełniacza, żeby mógł wskazać – to jest w środku, albo, żebym ja zapytała – w którym woreczku jest… kapsel metalowy? Materiał, z którego są uszyte, prześwituje pod światło i trochę widać co jest w środku. Ułożyłam woreczki na stoliku, a Maks usiadł i sprawnym ruchem ręki, pozrzucał je ze stolika… Kładłam mu ręce na woreczkach, jego palcami „badałam” zawartość, pokazywałam pod światło – minimalne zainteresowanie. Może jest jeszcze za mały. Mateusz jak wszedł do pokoju to wziął każdy w rękę i wymienił co zawierają, ale on ma 11 lat. Oto te nieatrakcyjne woreczki. Może kiedyś uzupełnię ten wpis o zdjęcia Maksa bawiącego się nimi!