Zima dopisała, powiedziałabym, że nawet przesadziła jeśli chodzi o temperaturę -10C, więc Maksia śnieżne szaleństwa trwaja dość krótko, od pół godziny do 40 minut.
Na sankach siedzi się w rozkroku, więc zgodnie z zaleceniem ortopedy!
Zjazd z małej górki na pazurki.
Fajnie ten śnieg się osypuje, ale czasem trafia do buzi…
Jedziemy dalej…
Mamo stoję, ale zaraz…
…widzisz, już leżę i co ty na to?
Naucz mnie robić ” aniołka” na śniegu!
Ciekawe czy język przymarznie mi do wargi? Idę po sanki!
Ciężko jest ciągnąć sanki.
No to jedziemy do domu na” śledzia”! Fajna jest ta zima!