Lasek Bielański

W święto Objawienia Pańskiego pojechaliśmy z Maksem do kościoła w Lesie Bielańskim. Maks dawno tam  nie był, więc wyraźnie się ucieszył kiedy przyjechaliśmy na miejsce. Chodził i przypominał sobie miejsce, gdzie przez sześć lat chodziliśmy na spacery. Jakie też było nasze zdziwienie, kiedy pierwszą spotkaną rodziną była Nina z rodzicami. Oni, tak jak my, mieszkają na Tarchominie.

lb1Maks tu coś Nince tłumaczy….

lb2Zaraz też Maks poszedł zobaczyć czy karuzela stoi tam gdzie ją pamiętał…

Na mszy Maks zachowywał się całkiem dobrze. Wziął udział w dziecięcym pochodzie „Trzech Króli” i sporo czasu spędził przed ołtarzem, chociaż musiał też obejść cały kościół, żeby przekonać się czy wszystko jest tak jak pamięta…

Był wyraźnie poruszony tym zdarzeniem, ponieważ dzisiaj od samego rana pokazywał mi PCS „kościół”. Ja mówiłam, że idziemy dziś do szkoły, a Maks pokazywał mi na PCS „kościół”. Jak jechaliśmy do szkoły przez Most Północny to zaprotestował, gdy nie pojechaliśmy prosto, tylko zjechaliśmy na Wisłostradę…

Tym którzy chodzą na msze do księdza Wojtka nie trzeba tłumaczyć, dlaczego Maks tak lubi to miejsce. On tam czuje się jak u siebie i w zakrystii wita się ze wszystkimi…