Z Pacanowa są 72 kilometry do Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, czyli trochę więcej niż godzina drogi samochodem. Na niebie kłębiły się ciemne chmury, które zapowiadały deszcz, jedyną niewiadomą było, kiedy się zacznie ulewa. Kiedy kupiliśmy bilety i dostaliśmy mapkę skansenu, od razu było wiadomo, że nie mamy tyle czasu, żeby to wszystko obejść, a co dopiero zobaczyć, tym bardziej, że chmury nad nami coraz bardziej się zaciemniały. Mimo to poszliśmy …
Po drodze mijaliśmy Kapliczkę, Chrystus Ukrzyżowany z Kolbuszowej Dolnej
Kapliczkę domową ze Staniszewskiego z dzwonkiem loretańskim
I doszliśmy do wiejskiej zagrody z Jeziórka
od której doszliśmy do najstarszego w skansenie Dworu z Brzezin.
I tu tata podjął decyzję, że nie idziemy dalej bo grzmiało, więc trzeba było wracać na parking. To była trafna decyzja, bo jak wsiedliśmy do samochodu zaczęło padać a po chwili lunęło jak z cebra. Dowiedzieliśmy się , że rzeczka doprowadzająca wodę do stawów w Skansenie nazywa się NIL. tak więc w Polsce też mamy rzeczkę Nil…
Deszcz towarzyszył nam w drodze do Rzeszowa, czyli przez 14 kilometrów.
Mama zaplanowała odwiedzić Muzeum Dobranocek w Rzeszowie. Czy wspominałem już , że to był 13 lipca? Czemu ciągle przypominam tę datę?
Otóż jak już podjechaliśmy pod muzeum, okazała się, że akurat tego dnia jest zamknięte!
Na pociechę mama kupiła sobie czereśnie i coś na kolację i pojechaliśmy na nocleg do Łańcuta.