Znacie klocki Numicon? Ja znam i przyznam się Wam, że wcale za nimi nie przepadam. Długo leżały na półce nieużywane i nagle dziś mama zniosła je do kuchni. Zawołała nawet tatę co zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
Kiedy na stole postawiła miskę z wodą zupełnie zdębiałem! Będziemy rodzinnie myć te klocki? To byłaby przesada bo one były w pudełku i wcale się nie zakurzyły.
Mama zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Przygotowała fajną zabawę. W misce pełnej wody zwodowała statek (nakrętkę po nutelli) i każdy z uczestników zabawy miał dokonać abordażu swoim piratem (czyli koralikiem) na statek (czyli upuścić koralik tak, żeby znalazł się na nakrętce) Pozostali uczestnicy mają za zadanie przeszkadzać piratowi i dmuchać w statek, żeby pirat spadł do wody i się utopił. Jeśli pirat znajdzie się na statku gracz dostaje jeden klocek numiconu, jeśli utopi się dostaje kawałek papieru czyli nic!
Mama dmuchała jak tylko mogła , ale mój pirat wskoczył na statek!
Ja się ucieszyłem i zdobyłem kolejny klocek Numiconu.
Mama wrzucała swojego pirata, ale słabo jej poszło, bo my z Tatą dmuchaliśmy skutecznie.
Tacie też skutecznie przeszkadzaliśmy w abordażu.
Widzicie tę minę, to już wiecie, kto wygrał w tej pierwszej rozgrywce.
Na białej podkładce od klocków każdy gracz ułożył zdobyte klocki. Ja miałem cztery, tata trzy, a mama dwa.
Klocki poukładaliśmy tak, żeby zastąpić je większymi a te małe żeby wróciły do gry w kolejnej rundzie.
Gra była emocjonująca, a wynik końcowy potwierdził kto w tej rodzinie jest najlepszym piratem.
Klocki z drugiej rundy położyliśmy nad tymi, które zdobyliśmy w pierwszej rozgrywce.
Pomysł tej gry mama znalazła na Portalu Stowarzyszenia Zakątek 21