Wszystkie wpisy, których autorem jest Anna

Maks na zielonej szkole

Po dwóch latach oczekiwań nadszedł czas wyjazdu na zieloną szkołę. Maks wraz z kolegami ze szkoły pojechali do Sportowej Osady w Burzeninie. Jest to miejsce , w którym jest wiele atrakcji sportowych i chociaż byli tam po raz drugi, to i tak nie skorzystali ze wszystkich. Pogoda dopisała, więc Maks był cały dzień na dworze.

Pierwszego dnia Maks strzelał z łuku.

Następnego przeszedł tor przeszkód i zaliczył Park Linowy.

Wspinał się po ściance…

…i nie było łatwo.

Grał z kolegami w ringo.

Wieczorem piekł kiełbaski na ognisku.

Trzeciego dnia był mecz piłki możnej i dyskoteka, na której nie można było odkleić Maksa od lustra…i inni też się do niego przyklejali.

Czwartego dnia był  dzień na szalonych czterech kółkach, czyli przejażdżki kładem.

A także piesza wycieczka nad brzeg Warty, gdyż Sportowa Osada rozciąga się wzdłuż wału tej rzeki.

I zjazdy na tyrolce.

Po tak wielu atrakcjach trudno się spakować i opuścić Sportową Osadę.

ale wszystko co dobre ma też swój koniec i w piątek 13 maja młodzież wsiadła do autokaru i wróciła do domu. Dziękujemy Pani Ani i Pani Beacie za zdjęcia. Dzięki nim Maks będzie mógł wkleić je do zeszytu aktywności i powspominać .

Majówka

W tym roku pojechaliśmy na majówkę do Zaździerza, gdzie zaprosiła nas mama Adama.

1 maja byliśmy zobaczyć szkołę Adama w Mocarzewie i byliśmy pod wrażeniem całego otoczenia i ludzi, którzy tworzą to miejsce. Uczniowie szkoły mają  alpaki i konia, którymi się opiekują i my także mogliśmy je zobaczyć.


Maks wędruje właśnie w kierunku wybiegu alpak.

Adam pokazał Maksowi, która alpaka jest miła, a która nie za bardzo…

Maks jak widać stara się być blisko furtki, żeby szybko się ewakuować. Do tych puchatych zwierząt też trzeba być przyzwyczajonym.

Po wizycie w Mocarzewie pojechaliśmy do Zaździerza i pospacerowaliśmy na brzegu jeziora Ciechomickiego.


Maks relaksował się na kocyku, a Adam kopał kanał

Nad brzegiem jeziora słyszeliśmy kukułkę i inne ptaki.

Tu też widać sosnę na „szczudłach”, jednak odsłonięte korzenie są dużo krótsze niż u tej którą widzieliśmy pod Buskiem…

U Adama spędziliśmy czas cieszą się słońcem i pogodą i oczywiście gościnnością Adama i jego Mamy, która pomogła Maksowi posadzić cebulki  na szczypior…

Cebulka ta piękny wypuszcza nam szczypior, który obcinamy i zjadamy ciepło myśląc o jego fundatorce. Dzięki Bożenko!

Mecz piłki nożnej w Akademii Leona Koźmińskiego

Dzisiaj odbył się mecz piłki nożnej zorganizowany przez Kozminski Interational Society i Stowarzyszenie „Bardziej Kochani” z okazji jutrzejszego międzynarodowego Dnia Osób z zespołem Downa. Było to wydarzenie, które dało uczniom ze szkoły nr 123 na Żoliborzu, wiele radości.

Maks w tym roku szkolnym na zajęciach pozalekcyjnych uczy się grać w piłkę nożną. Z tego też powodu znalazł się w grupie uczniów zaproszonych na to wydarzenie. Z Maksa klasy był Kamil i Iga. Po części oficjalnej, na której Andrzej Suchcicki ze Stowarzyszenia „Bardziej Kochani” opowiedział zgromadzonym o działalności stowarzyszenia, odbył się warsztat plastyczny, na którym zawodnicy mieli  przygotować akcesoria kibica.

Maks pomógł mi wykonać dwie plansze, bo przecież to ja miałam być kibicem, a on miał grać na boisku, więc akcesoriów  dla kibiców nie potrzebował wcale.

Maks niestety za pracami plastycznymi nie przepada!

W każdym razie miałam planszę i dwa hasła  do dopingowania zawodników.

Kamil nie mógł się doczekać meczu i zaraz po zapełnieniu swojej kartki różnymi ważnymi uwagami dotyczącymi meczu, rozpoczął rozgrzewkę, a za nim podążył Maks ( na moją prośbę)

Po rozgrzewce zawodnicy poszli do szatni, żeby się przebrać do meczu.

Jak zobaczyłam boisko, to wiedziałam, że Maks nie da rady „odkleić” się od lustra.

Zawodnicy zmieniali się co kilka minut, a Oliwia broniła bramki rewelacyjnie i w dużej mierze to jej zawdzięczamy zwycięstwo!

Maks mocno trzymał straż przy bramce za każdym razem, nawet po zmianie boiska w drugiej połowie nadal stał przy tej bramce. Zapytałam Pana Marcina, czy Maks miał od trenera ( Pana Adama) takie polecenie , żeby stać pod bramką, zamiast biegać po boisku?

Ponoć Pan Adam często powtarza, że „lepiej stać na boisku w dobrym miejscu, niż biegać bez  sensu.” i widać Maks wziął sobie tę radę do serca.

Na koniec meczu zawodnicy dostali medale i puchar, który będzie wystawiony w szkole.

Na koniec wspólne zdjęcie zawodników obu drużyn.

 

 

 

 

W co się bawić?

Maks generalnie nie zadaje sobie tego pytania. Potrafi sobie sam zorganizować czas wolny. Włącza wtedy komputer, a na nim Netflix’a i ogląda ” Przygody Małych Detektywów”.

Kiedy mówimy, że ktoś coś ogląda, wyobrażamy sobie, że śledzi od początku do końca jakąś historię, bo chce dowiedzieć się jaki był jej koniec.

Maks tak nie ogląda tego serialu. On odnajduje jakiś fragment filmu, który bardzo mu się podoba i przez długi czas zaśmiewa się z wybranej  przez siebie scenki. W czasie tegorocznych ferii hitem jest scenka kiedy Kayl zachował się niesportowo w czasie szkolnych zawodów i ściągnął na siebie gniew pani trenerki. Po takim oglądaniu znam na pamięć dialogi z danego fragmentu filmu, które docierają do mnie przez zamknięte drzwi Maksa pokoju.

Kiedy Maks ma  gościa, wtedy ja zadaję sobie pytanie co im zorganizować, żeby miło spędzili czas i inaczej, niż kiedy organizują go sobie samodzielnie.

Tydzień temu była u nas koleżanka z klasy Maksa – Oliwia. Oliwia lubi Harrego Pottera, więc wyjęłam im  Hogwart z klocków lego, żeby się pobawili.

Po zabawie tematycznej, postanowiłam przetestować na Oliwii moją grę w kupowanie wyposażenia ucznia Hogwartu na ulicy Pokątnej.

Każdy gracz ma listę potrzebnych do szkoły rzeczy, które kupuje na ulicy Pokątnej, a pieniędzmi są klocki Numicon. Rzuca kostką , przesuwa swoją figurkę po planszy, a gdy znajdzie się w sklepie robi zakupy.

Gra była długa , bo i lista potrzebnych do Hogwartu rzeczy nie jest krótka.


Grę zakończyliśmy, gdy gracze zakupili wszystkie potrzebne przedmioty i był remis, bo obojgu zostało tyle samo pieniędzy.

Po obiedzie zostaliśmy przy stole, żeby pograć w gry planszowe. Oliwia przyniosła dobble i grę „Poszukiwacze przygód”. Maksowi akurat udawało się stanąć na takich polach specjalnych, że nie musiał wymieniać nazw grzybów jadalnych, a jedynie zaśpiewać piosenkę…

Na koniec zagraliśmy w skaczące na drzewo żaby i ta gra bardzo Oliwii się spodobała, ponieważ kiedy drzewo się obraca słychać rechotanie żab. Nie jest to prosta gra zręcznościowa, ale na tyle atrakcyjna, że zachęca do podejmowania kolejnych prób wystrzelania żaby z wyrzutni tak, żeby znalazła się na drzewie.

Ferie zimowe – jedziemy do Zgierza poszukać jeża

Zaczął się luty i ferie. Po dwóch latach, kiedy ciągle coś nam stawało na przeszkodzie, udało nam się w końcu zrealizować plan – zrobienia Maksowi wkładek do butów , w których chodzi. Pojechaliśmy z Oliwią i jej rodzicami do Zgierza, bo tam właśnie robi wkładki Pani Magda w gabinecie NovaPro.

Przyjechaliśmy do Zgierza tuż przed południem i wtedy zaczął sypać śnieg.

Maks i Oliwia czekali na swoje wejście do gabinetu.

Pani Magda dokładnie obejrzała stopy Maksa i  zanalizowała jego chód.

Następnie pokazaliśmy jej buty, do których potrzebujemy wkładek.

W czasie kiedy Pani Magda robiła dla nas wkładki poszliśmy na spacer po Zgierzu.

Przy ulicy Dąbrowskiego znajduje się kamienica z 1928 roku.

Także Muzeum Miasta Zgierza znajduje się w „Domu pod lwami” przy tej ulicy.

Maks i Oliwia byli głodni, więc weszliśmy do pobliskiej Fabryki Pizzy, żeby zjeść obiad.


Po zjedzeniu pizzy poszliśmy na spacer do miejskiego parku im. Tadeusza Kościuszki
Dla miłośników graffiti polecamy spacerek wzdłuż tego murowanego ogrodzenia.

Można zobaczyć graffiti zatytułowane  „Chuligan Miłości”, „Kochaj Futbol”, oraz ścianę kamienicy z graffiti „Spokój”


W parku jest staw (zwany kiedyś stawem Cyklego), do którego wpada rzeka Bzura. Postanowiliśmy obejść staw dookoła. Zajęło to  nam  pół godziny. A po drodze trochę się działo…

Znacie bajkę Wandy Chotomskiej „Podróże jeża spod miasta Zgierza”?

Spacerując po parku Maks znalazł miejsce, gdzie zimują jeże ze Zgierza. Okazuje się, że bajka ma ciąg dalszy. Nowe przygody jeża napisali mieszkańcy dziesięciu miast polski i można je odsłuchać na CKD-Zgierz

W parku jest wiele atrakcji dla dzieci, plac zabaw, park linowy i ekspozycja trzech figur dinozaurów.

Doszliśmy pomostem do wiaty , skąd dobrze było widać wyspę na stawie.

Przy wejściu na pomost stoi drewniana figura Neptuna.

Na koniec doszliśmy do jazu spiętrzającego wodę Bzury.

Kiedy nasza marszruta zatoczyła koło, wróciliśmy na ulicę Dąbrowskiego, żeby odebrać wkładki.

Oliwia i Maks spacerowali w butach z wkładkami a Pani Magda obserwowała jak chodzą i czy może trzeba wkładkę poprawić.

Jak nie chodzili to tańczyli. Wyprawa do Zgierza była naprawdę udana.

 

 

Mikołajki z capoeirą

W niedzielę 5 grudnia spotkaliśmy się w sali sportowej przy ulicy Staffa na Mikołajkowym treningu.
Mile widziane były dodatki w kolorze czerwonym np. mikołajkowe czapki.

I oto ja mikołajkowy Capoeiristas.

.

Oto grupa trenowana przez Pana Marcina. Nie było nas dużo, ale był Kamil – mój kolega z klasy.

Trening wyglądał następująco: Instruktorzy  ustawili dla nas  punkty, w których zaliczaliśmy różne aktywności.

Gra w zbijaka, kto dostanie piłką musi zrobić kilka skoków na jednej nodze.

Rolowanie się na materacach z jednego końca na drugi.



Przejście po drabince.
Najbardziej podobał mi się punkt, w którym wybierało się cyfrę i dostawało się instrument, który skrywała ta cyfra, na którym grają Capoeiristas. Udał mi się zagrać na berimbau.

Na koniec oczywiście były walki, a zwycięzca dostawał cukierek , który udało mu się wywalczyć.

To były bardzo udane Mikołajki z capoierą.

Pierwsze osiemnaste urodziny w klasie

Czas leci i oto nasz kolega Aleksander, obchodził 18 urodziny w Klubie Kalejdoskop. Impreza była  taneczna, bo bardzo lubimy tańczyć, a Olek był bardzo zadowolony kiedy dostał w prezencie zdjęcie klasowe w dużym formacie.

Składanie życzeń zabrało nam trochę czasu.

Dużo radości Aleksandrze !

20-lecie FICAG Polska

FICAG– to skrót od Fundacao Internacional Capoiera Atres das Gerais. Pierwsze grupy powstały w Polsce 20 lat temu, więc w tym roku świętowano okrągłą rocznicę. Maks uczęszcza w szkole na zajęcia Capoiery, które prowadzi pan Marcin – Instruktor Coco
W 2014 uczestniczył on wraz ze swoimi podopiecznymi w ich pierwszym Batizado i tym samym stworzył jedyną na świecie sekcję capoeira dla osób z zespołem Downa. W roku 2015 Marcin otrzymał stopień instrutor (sznur niebieski), a jego grupa przyjęła nazwę Happy Capoeira FICAG.

W tym roku Maks uczestniczył w treningach z Mestre Curiobh Espana i w swoim pierwszym Batizado .


W sobotę 9 października odbyła się ceremonia Batizado, czyli nadanie sznurów dla kadry i uczniów capoiery.

Maks dostał swój pierwszy sznur i odbył pokazową walkę Mestre Curiobh.


W niedzielę Grupa Happy Capoiera uczestniczyła w treningu on line z instruktorem z Brazylii.

Był też trening z pałkami -maculele

Dziękujemy organizatorom, za niepowtarzalną atmosferę .

 

 

Witaj ósma klaso

1 września to dzień kiedy wracamy do szkoły. Piszę wracamy, bo w 16 latek z zespołem Downa stale jest odprowadzany do szkoły  i przyprowadzany do domu. Maks lubi być w domu i raczej nie tęskni za szkołą. Jednak w szkole ma kolegów i koleżanki,  z  którymi  lubi przebywać.

Trochę zaskoczyła nas klasowa frekwencja. Była jeszcze niższa niż na zakończeniu roku. Ale to też świadczy o tym, że pracującym rodzicom nie opłaca się przyprowadzać 16-to,17-sto letniego ucznia na 2 godziny do szkoły.

Maks bardzo ucieszył się, że do klasy wrócił Staś.

Czy towarzyszy mi dziś pytanie jaki to będzie rok, czego nowego nauczy się Maks?  Wiem że te aktywności, które rozwijali w szkole związane z przygotowywaniem śniadań i samoobsługą raczej już nie powrócą. Co do wycieczek i wyjść szkolnych to być może będą kontynuowane, ale raczej nie w takim zakresie jak kiedyś …

Czy Maks jeszcze wyjedzie na zieloną szkołę, albo będzie nocował w szkole? Obawiam się że nie. Być może dla młodszych klas, za jakiś czas, będzie to możliwe, ale już nie dla nich, ponieważ za dwa lata kończą podstawówkę.

Dzisiaj kiedy patrzę na Maksa to myślę przede wszystkim o tym.

Za dwa lata czeka nas zmiana szkoły, a co za tym idzie środowiska koleżeńskiego Maksa…

 

Idziemy do ZOO

W poniedziałek umówiliśmy się z kuzynami Maksa na wypad do ZOO.  Do południa padało i wydawało się, że z wycieczki nic nie będzie, a tu nagle wyszło słońce, więc później niż planowaliśmy, ale jednak spotkaliśmy się w ZOO. Wchodziliśmy od Ratuszowej bo właściwie z informacji na stronie ogrodu Zoologicznego nie bardzo było wiadomo ile wejść jest aktualnie otwartych.

Zaczęliśmy od wybiegu kangurów, bo Ciocia Ula lubi kangury.

Maks obserwował goryle, szczególnie tego, który zakładał na siebie narzutę.

Poszliśmy zjeść gofry.



Było bardzo ciepło więc z dużą przyjemnością ochłodziliśmy się pod rozpylającą wodę bramką


Bardzo podobał nam się wybieg irbisa śnieżnego, choć widzieliśmy tylko łapy tego kota chowającego się w cieniu.

Na koniec odwiedziliśmy hipopotamy i znajdujące się obok akwarium morskie.

W tym pawilonie można zmierzyć się i porównać wzrost do długości ryb morskich.

Maks i Cora mierzą tyle co tuńczyk żółtopłetwy, a Józio jest wyższy i mierzy tyle co tuńczyk błękitnopletwy.

Cieszę się , że mogliśmy razem wybrać się do ZOO.